środa, 2 lipca 2014

Rozdział 4

- Chodź ze mną – jęknąłem przeciągle przekręcając się na bok i przyglądając malującej paznokcie u rąk Mai.
- Mam spędzić ostatni wieczór tutaj przez pół nocy musząc oglądać twarzyczkę twojej ukochanej Laury? – westchnęła przeciągle, a ja ściągnąłem brwi. Obrzuciłem wzrokiem pokój nadal pełny kartonów i porozrzucanych ubrań. Zmieniłem pozycję tak, aby lepiej widzieć Maię. Niestety, koce wylądowały na podłodze, sprawiając, że dziewczyna została jedynie w kusej koszuli nocnej, a ja w jeansach, których jakimś cudem nie zdjąłem wczorajszego wieczoru. Ale niezbyt jej to przeszkadzało. Nadal jak zaklęta wykonywała precyzyjne ruchy małym pędzelkiem, nakładając kolejne warstwy koloru na paznokcie.
- Jesteś zazdrosna? – zaśmiałem się cicho, a szatynka natychmiast odstawiła lakier i wyciągnęła spod mojej głowy małą poduszkę, uderzając mnie nią delikatnie.
- Może powinnam po tym, co wczoraj odstawiła – fuknęła, gniewnie mrużąc oczy. – Kim ona jest, tak po prostu tu sobie wchodzić.
- Pamiętaj, że bądź, co bądź to nadal jej mieszkanie – westchnąłem.
- To też mi się nie podoba – rzuciła, wracając do przerwanej czynności.
- Poza tym – kontynuowałem, ignorując jej wypowiedź. – Pamiętaj, że to ja przestawiłem jej ten samochód. Mogła się zdenerwować, taki był zresztą cel.
- Nie przekonałeś mnie. Nadal nie mam ochoty iść na tą przeklętą imprezę. Poza tym, czy ona nie jest zamknięta? Wiesz, tylko członkowie ekipy i te sprawy? – zamyśliła się, a ja pokręciłem głową, kładąc poduszkę na jej stare miejsce.
- Dla członków ekipy i osób towarzyszących – poprawiłem ją cierpliwie. Miała trudny charakter i była uparta, ale zawsze niesamowicie mnie to bawiło. – Do Caluma też przyjeżdża dziewczyna. Niby następnego dnia już wylatuje, ale powinni się pojawić. Może się polubicie – Maia rzuciła mi pełne wątpliwości spojrzenie. – Na pewno jest lepsza od Lisy – mruknąłem z przekąsem i tym razem to dziewczyna westchnęła.
- Cały czas się jej czepiasz.
- Bo jej nie lubię – odparłem, krzywiąc się znacząco. – Jest pyskata i bezczelna. Nie ma w niej nic ciekawego. Nie mam pojęcia dlaczego w ogóle z nią rozmawiasz.
- Skończmy już – ucięła oschle szatynka. – Nie chce się znowu o nią z tobą pokłócić. Poza tym myślałam, że zdążyłeś już przywyknąć. Mniejsza o to. Pójdę z tobą na to twoje przeklęte przyjęcie – odpowiedziała ze zrezygnowaniem, wywołując na mojej twarzy uśmiech.
- Cieszę się.

- Czy to Laura Marano? – rozległo się gdzieś za mną, a ja z westchnieniem zdjęłam okulary przeciwsłoneczne, odwracając się tyłem do sklepowej wystawy i obdarowując uśmiechem dwie nastolatki, które natychmiast podbiegły do mnie, wyciągając z torby kartki i długopis. – Można prosić o autograf? – zapytała niższa z brunetek, a ja delikatnie skinęłam głową, biorąc do ręki jak się jednak okazało pióro i składając na papierze swój podpis.
- Proszę bardzo – mruknęłam i przepraszając je cicho weszłam do środka sklepu z sukienkami. Te dziewczyny nie były pierwszymi, które zaczepiły mnie po opuszczeniu domu. Spotkałam chyba dziesiątki osób, które prosiły mnie o to samo. Zdjęcia lub autografy, albo zdjęcia i autografy. Na drugi raz będę musiała jechać do sklepu samochodem, a nie spacerować. Przeglądałem wieszaki pełne kolorowych materiałów, ale żaden jakoś mnie nie zachwycił. Chwile potem rozdzwonił się mój telefon, więc szybko wyjęłam go z torby, odbierając połączenie i nawet nie zerkając na wyświetlacz.
- Halo? – odezwałam się, marszcząc brwi i grzebiąc w jednym z wielkich koszy, ustawionych na środku pomieszczenia.
- Nie dzwonisz, nie piszesz. W końcu sama musiałam – odezwał się bardzo znajomy mi głos, wywołując na mojej twarzy lekki uśmiech.
- Vanessa? Nie mogę uwierzyć, że to ty – zaśmiałam się, niezmiernie ciesząc się z telefonu siostry.
- Jak się trzymasz? – zapytała wesoło, a ja odruchowo wzruszyłam ramionami.
- Jak zwykle. Jakoś leci, a ty? Co u mamy? – odparłam.
- Jest ostatnią osobą o którą miałabyś się martwić. Całkowicie oddała się malowaniu, a jej prace są coraz lepsze. Krótko mówiąc, musiała zając czymś ręce po twojej wyprowadzce – odpowiedziała z uznaniem w głosie. – Tylko mogłabyś czasem zadzwonić. Jestem pewna, że mimo wszystko tęskni i wcale nie podoba się jej, że musi sprawdzać, co się z tobą dzieje w mało wiarygodnych źródłach – dodała, a ja wywróciłam oczami.
- Nie jestem małą dziewczynką poradzę sobie, ale dzięki za radę – mruknęłam wzdychając głęboko ze zrezygnowaniem.
- Co właściwie robisz?
- Szukam sukienki – poinformowałam siostrę z frustracją w głosie.
- Więc to jednak zły moment na telefon – odparła rozbawiona.
- Śmieszne – skwitowałam. – Obiecuję odzywać się częściej, ale teraz muszę lecieć. Mam mało czasu – rzuciłam.
- Jasne, cześć – pożegnała się, a ja zakończyłam połączenie. Potarłam skronie i już miałam wychodzić, kiedy moją uwagę przykuła czarna, połyskująca tunika. Nie wiele się zastanawiając porwałam ją z wieszaka, ruszając w stronę kas.

- Zamierzałeś po mnie wyjechać? – usłyszałem nieco zgaszony głos w słuchawce i z przerażeniem, ale nadal zaspanym wzrokiem, spojrzałem na zegarek. Było po ósmej, a ja już pół godziny temu powinienem być na lotnisku.
- Boże, Torrey, przepraszam. To był jedyny dzień, kiedy miałem na później i chyba sama rozumiesz – uciąłem przeklinając pod nosem. – Przepraszam. Będę po ciebie za dosłownie dziesięć minut – zdążyłem powiedzieć, kiedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się i stanęła w niech brunetka we własnej osobie z telefonem w dłoni.
- Nie trzeba – rzuciła z uśmiechem. – Masz szczęście, że znałam adres i twój kolega był na tyle miły, żeby mnie wpuścić – dodała i jak na zawołanie obok niej pojawił się Michael, w prawej ręce trzymając walizkę, należącą do dziewczyny. Szybko wstałem, przepierając się w jeansy przewieszone przez oparcie fotela i podchodząc do dziewczyny, a potem przytulając ją na powitanie. Zaśmiała się lekko, a ja zwróciłem się w stronę bruneta.
- Uratowałeś mi życie – stwierdziłem, a Michael westchnął teatralnie.
- Ależ ze mnie bohater – zironizował, wzruszając ramionami. – Nie ma sprawy – stwierdził po chwili i szybko opuścił pokój, zostawiając nas samych.
- Wiesz, że w końcu znalazłam scenariusz, który przypadł mi do gustu? – zapytała ucieszona jak małe dziecko, a ja uśmiechnąłem się pobłażliwie.
- Tytuł – rzuciłem tylko.
- Pretty little liars – odparła z podekscytowaniem. Zmarszczyłem czoło.
- Nie słyszałem o tym. To serial?
- Oczywiście, ze nie słyszałeś, bo produkcja startuje w przyszłym roku. Ale już powoli zbierają się do kastingów. Nie mogę się doczekać. Sama dowiedziałam się o tym od koleżanki, ale wierz na słowo, historia jest świetna – zaczęła, ale uciszyłem ją delikatnie.
- Wszystko mi opowiesz, ale teraz powiedz, że masz w swoim bagażu jakoś sukienkę, którą możesz na siebie dziś założyć, bo ostatnim na co mam ochotę jest latanie po sklepach – poprosiłem błagalnym tonem, a Torrey zaśmiała się dźwięcznie.
- Oczywiście, że mam. Nie będę cię dzisiaj katować – odpowiedziała z uśmiechem.

- Tutaj jesteś! – zawołałam uradowana, widząc Laurę wchodzącą do domu. Grzecznie przeprosiłam chłopaka, z którym przed chwilą zrobiłam sobie zdjęcie i podbiegłam do szatynki, ściskając ją na powitanie.
- Widzę, że masz świetny humor – stwierdziła ze śmiechem, a ja przytaknęłam.
- Nie mogę się doczekać dzisiejszej imprezy – podskoczyłam kilka razy, ale jak na złość moja towarzyszka wcale nie tryskała entuzjazmem. – Ty się nie cieszysz? – zapytałam z niedowierzaniem, otwierając szerzej oczy, a Laura pokręciła głową.
- Oczywiście, że się cieszę – odparła. – Tylko jestem zmuszona iść sama, a dwoje dupków, którzy przestawili mi wczoraj samochód sprowadziło swoje dziewczyny na tą okazję. Mam tylko nadzieję, że ta Caluma będzie po prostu przeciwieństwem Mai– wyznałaMarano , a ja przytaknęłam.
- Też jej nie lubię. Jest taka oschła i prawie w ogóle się nie uśmiecha. Rzadko kiedy zdarza mi się spotykać taką osobę – odpowiedziałam, zastygając w bezruchu na chwilę.- Też idę sama. Nie masz się czym martwić.
- A twój chłopak? – zapytała zdziwiona, a ja wywróciłam oczami.
- Tyler? – prychnęłam. – Jest zbyt zajęty swoimi modelkami. Więc niestety nie będę mogła się pochwalić – wzruszyłam obojętnie ramionami, próbując ukryć, jaki zawód sprawił mi mój chłopak dzwoniąc rano i oznajmiając, że jednak się nie pojawi. Ale szybko musiałam się otrząsnąć.
- Twój chłopak ma na imię Tyler? – zapytała się.
- Tyler Shields – westchnęłam smutno. – Fotograf – sprostowałam.
- Jestem z nim umówiona na sesje – zauważyła Laura, a ja obdarzyłam ją uśmiechem.
- Obie jesteśmy – stwierdziłam.
- Cóż, cieszę się, że nie będę samotna – odparła.
- Pojedziemy na plan razem? – zapytałam, a Laura przytaknęła.
- Jasne. Może tym razem twoim samochodem – stwierdziła, ruszając w stronę ciemnoniebieskiego kabrioletu.
~~~~
Tylko Wam podpowiem. Przedostatni akapit był pisany 'oczami Caluma' a ostatni 'oczami Raini'. Next dodam dzisiaj rano/po południu. Mam nadzieję że się podobalo ☺
Miśkaa^.^

1 komentarz: