- Wyglądacie razem tak słodko! – krzyknęła udając zachwyt i wkładając w to zdanie tyle ukrytego jadu, ile tylko się dało. Zmrużyłem oczy, spoglądając na niczego nieświadomą Laurę i starając się ją delikatnie przesunąć.
- Byłaś tu wcześniej? – zapytałem niewinnie, a Maia prychnęła zaprzestając swojego małego pokazu.
- Próbuję cię obudzić od dobrych kilku godzin, ale ani drgnąłeś. A i wiesz, gdzie teraz powinnam być? Na lotnisku, a za pół godziny w samolocie i w drodze do Los Angeles. A ty i Laura– powiedziała, krzywiąc się. – W pracy. Nie zliczę ile razy dzwonił twój telefon.
- I nie odebrałaś? – syknąłem z wyrzutem, podrywając się do góry, budząc przy tym brunetkę, która jęknęła cicho i podniosła na mnie zaspane spojrzenie.
- Nie ruszam tego, co nie należy do mnie – odparła, opierając się o framugę drzwi. – Mam nadzieję, że mnie odwieziesz – dodała, a ja posłałem jej tylko przepraszające spojrzenie. – Nie odwieziesz?
- Zaraz muszę być na planie. Weźmiesz taksówkę – rzuciłem w odpowiedzi, lekko potrząsając Laurą.
- Co się dzieje? – zapytała półprzytomna, obserwując mnie błędnym wzrokiem.
- Musimy jechać do pracy, szybko – powiedziałem, a dziewczyna tylko westchnęła.
- Nie mam siły – powiedziała ze smutkiem, a ja mimowolnie zaśmiałem się na widok jej naburmuszonej miny. Co na pewno nie spodobało się Mai. Opuściła pokój bez słowa, a potem usłyszałem tylko trzask drzwi frontowych. Później znajdę czas na przepraszanie jej czy wynagrodzenie tego, co się stało. Załatwię to wszystko za jednym zamachem, kiedy tylko za kilka dni sam polecę do LA.
- Wstawaj, śpiochu – ponagliłem Laurę , sam chwytając telefon, sprawdzając nieodebrane połączenia i ruszając do łazienki w celu szybkiego odświeżenia się.
Wszyscy już wiedzieli. Wystarczyło kilka godzin, żeby zdjęcia obiegły internet. Nie byłam w stanie pracować. Teraz, kiedy już wytrzeźwiałam, czułam się okropnie. Na moje szczęście były kręcone tylko te sceny w których udziału nie brali Ross i Laura. Oboje byli nieobecni, a ja jako że zazwyczaj kręciłam ujęcia z szatynką, siedziałam w swojej garderobie, przykładając do głowy butelkę wody. Jak mogłam być aż taka głupia? Tyler mi tego nie wybaczy. Steven też miał dziewczynę, więc nie było szans na jakikolwiek udany związek i wymówki o miłości. To był impuls, nic nie znaczący pocałunek. Tylko jak to wytłumaczę? Zaklęłam głośno, rzucając plastikową butelką o ścianę i chowając twarz w dłoniach. Bałam się nawet myśleć o tym, co niedługo się wydarzy. Moja reputacja została wystawiona na próbę, a świadomość, że Tyler niedługo się dowie, była nie do zniesienia.
- Przepraszam, przepraszam. Tak strasznie przepraszam! – krzyknęłam, nieco zdyszana wbiegając na plan i trafiając akurat na przerwę. Heath obrócił się w moją stronę ze zdziwioną miną. Nie był zły. Nigdy się nie złościł. Potrafił zrozumieć wszystko i wszystkich. To Kevina obawiałam się bardziej. Mimo swojego poczucia humoru, był trochę jak surowy ojciec, którego wybuchu bała się większość naszej filmowej rodziny.
- Nigdy więcej nie będę z nią przebywał w jednym pomieszczeniu, kiedy jest po kilku kieliszkach – usłyszałam głos Caluma, który pojawił się znikąd, ratując mnie i Rossa przed piorunującym spojrzeniem naszego szefa. – A Torrey tym bardziej. Ledwo zwlekła się z łóżka. Jesteś po prostu nieobliczalna – rzucił, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Rozumiem, że wczoraj była impreza, ale nie radziłbym następnym razem doprowadzać się do takiego stanu, jeśli na następny dzień mamy kręcić – rzucił tylko Kopelow, odchodząc nieco dalej.
- Nie przejmuj się, szybko mu przejdzie – dorzucił Heath po chwili, uśmiechając się ciepło i ruszając w ślady Kevina. Odetchnęłam z ulgą, spoglądając na Rossa z satysfakcją.
- Widzisz? Nic się nie stało – powiedziałam, a blondyn pokręcił głową z dezaprobatą.
- I tak tak zgadzam się z Calumem. Módlmy się, żebyś nigdy więcej nie doprowadziła się do takiego stanu – zaśmiał się. - I żebyśmy nigdy więcej nie skończyli w jednym łóżku, tak jak wieczorem – mruknął już ciszej i nieco innym tonem, a potem odszedł, ciągnąc Worthy'ego za sobą. Zmarszczyłam czoło, spoglądając za nim zdziwionym wzrokiem i starając się przypomnieć sobie, co takiego mogło skłonić go do powiedzenia czegoś takiego. Przecież nic tak naprawdę się nie stało. Ale chwilę potem moją twarz przyozdobiło całkowite zrozumienie. Maia. Musiała nas widzieć i musieli się pokłócić. A do tego, zdaje się, że powiedziałam mu, że bardzo cieszę się z jej wyjazdu. Idiotka ze mnie. Nie dziwne, że jest odrobinę zły. W końcu tak czy inaczej, to przecież jego dziewczyna.
-Laura ! – wykrzyknęła Sara Snow, podbiegając do mnie i rzucając się na szyję. Obrzuciłam ją zdezorientowanym wzrokiem i uświadomiłam sobie, że przecież była nieobecna przez ostatnie kilka dni, a wczoraj, kiedy pojawiła się na przyjęciu, nawet się z nią nie przywitałam.
- Jak się czujesz? – zapytałam, wiedząc, że jej zniknięcie spowodowane było krótko trwającym, ale nieco poważniejszym, jak sama to nazywała, przeziębieniem. Nie znałam szczegółów, wiedziałam tylko, że omal nie nabawiła się zapalenia płuc.
- O wiele lepiej – odparła wesoło. – O, i miałam ci przekazać, że jutro dostaniesz już nowy scenariusz. Z tego, co mi wiadomo ktoś dołącza do obsady.
- Wiadomo kto? – zapytałam zaciekawiona, ale tylko wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. Chyba będziemy miały niespodziankę – uśmiechnęła się tajemniczo, ale wyszedł z tego, tylko zabawny grymas.
- Co z lekcjami stepowania? – zapytałam, próbując ukryć uśmiech, a blondynka zaśmiał się lekko.
- Myślałam, że zapomniałaś. A tu proszę, miłe zaskoczenie – odpowiedziała, wyraźnie ożywiona. – Zaczynamy, kiedy tylko będziesz miała chwilę – zadecydowała, kiedy Willa, jedna z charakteryzatorek i zarazem stylistek, pomachała do mnie energicznie, przywołując mnie do siebie. Przeprosiłam Sarę i jak najszybciej udałam się w jej stronę.
Włączyłam laptopa, nadal korzystając ze swojej przedłużającej się przerwy i mimowolnie wpisałam adres pierwszej lepszej strony, która jako jedna z wielu, utrzymywała się z rozsiewania plotek. Ale ostatni post, jaki zobaczyłam wcale nią nie był. Na ekranie widniały zdjęcia moje i Stevena oraz dosyć spory artykuł poświęcony wczorajszemu wydarzeniu. Oczywiście pomijając fakt, że połowa okazała się nieprawdą, to moją uwagę przykuły nie tyle sprawdzone informację, co dopisek niemal na samym końcu tekstu.
Pocałunki mogły wydawać się niewinne, ale co na to chłopak panny Rodriguez czy dziewczyna Smitha.
- Po prostu mnie zdradziła. Nie ma o czum mówić – powiedział naszemu redaktorowi Tyler Shields z samego rana. Czy znany fotograf i wieloletni chłopak Raini poczuł się zraniony? I czy ich związek przetrwa? A co stanie się z Stevenem i Chelsea Staub , kiedy dziewczyna w końcu dowie się o wczorajszych wydarzeniach? Na te i wiele innych pytań nasi ludzie szukają odpowiedzi. Śledźcie stronę, aby dowiedzieć się więcej.
Zatrzasnęłam komputer, ze złością zrzucając go na podłogę. Akurat średnio interesowało mnie czy go uszkodzę. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Nawet nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Porozmawiać z dziennikarzami? Głupi pomysł. Z Tylerem ze swojej inicjatywy? Chyba jeszcze gorszy. Wstałam i ze zrezygnowaniem ruszyłam w stronę garderoby Stevena. Zapukałam cicho i uchyliłam drzwi. Ciemnowłosy siedział przy biurku z zainteresowaniem śledząc kolejne linijki scenariusza. Po chwili podniósł wzrok, uśmiechając się szeroko.
- Cześć – przywitał się, a ja przysiadałam na krześle stojącym nieopodal.
- Przyszłam, bo tak właściwie nie wiem, co mam zrobić – rzuciłam bez namysłu, a chłopak zmarszczył czoło.
- O co dokładnie chodzi? – zapytał zdezorientowany i tym razem to ja odpowiedziałam zdziwieniem.
- Włączałeś dzisiaj komputer? – spytałam zaciekawiona, ale zaprzeczył. – Przecież w internecie roi się od naszych zdjęć! – wykrzyknęłam, widząc jego obojętność. – Naprawdę się nie przejmujesz?
- Nie – odparł wesoło. – A wiesz dlaczego? Bo wcale nie żałuję tego, co się stało.
- Ale przecież masz dziewczynę – szepnęłam, będąc w ciężkim szoku. – Przecież… Jak to nie żałujesz do cholery?- jęknęłam zrezygnowana.
- Ty żałujesz?
- Oczywiście. Mój związek się wali, prasa już dopadła Tylera. On już wie – powiedziałam z przejęciem.
- Olał cię, a ty jeszcze się nim przejmujesz? Jestem w stanie się założyć, że nawet nie zjawi się tutaj, żeby cokolwiek wyjaśnić. Pewnie nawet nie zadzwonił – powiedział już ciszej, jakby czytając mi w myślach. – Przykro mi, że muszę to powiedzieć, Raini, ale wygląda na to, że wcale nie jesteś dla niego ważna. Był z tobą, bo było mu tak wygodnie – dodał, a ja oparłam się o ścianę, przymykając oczy. Miał rację. Ten głupek, który stał przede mną miał rację.
- Tylko ci się wydaje – mruknęłam słabym głosem, próbując powstrzymać łzy, cisnące się do oczu i pociągając kilka razy nosem.
- Naprawdę mi przykro, słonko – rzucił w odpowiedzi i nie czekając na przyzwolenie, przytulił mnie.
- A co z Chelsea? – wyszeptałam, a chłopak wzruszył ramionami.
- Jakoś sobie poradzę – odpowiedział, gładząc mnie po włosach.
- Ach, Laura– usłyszałam Caluma, kiedy właśnie zakładałam na siebie bluzkę, którą dała mi Willa. Przewróciłam oczami, odwracając się w jego stronę.
- Naprawdę masz wyczucie czasu – rzuciłam w odpowiedzi, patrząc jak siada w fotelu. Jedynym fotelu, znajdującym się w mojej garderobie i z zainteresowaniem przygląda się tablicy zajmującej pół przeciwległej ściany. Wszyscy uwielbiali pisać na niej wiadomości skierowane do mnie, czy po prostu składać na niej swoje autografy, kiedy tylko chociaż na moment opuściłam garderobę.
- Po co właściwie przyszedłeś? – spytałam zaciekawiona, zmieniając spodnie i wcale nie przejmując się obecnością Caluma. W końcu byłam tak jakby u siebie.
- Przyszedłem wyjaśnić jedną rzecz – odparł tajemniczo. – Wiesz, kiedy byłaś pijana, Torrey wspominała coś o tym, że wpadłem ci w oko – powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko. – Nie śmiej się, po prostu nie chce, żeby wyszło z tego jakieś nieporozumienie.
- Nie twierdzę, że nie jesteś przystojny, wręcz przeciwnie i popieram twoją dziewczynę w stwierdzeniu, jaki jesteś zajebisty. Ale to nie serial, tylko rzeczywistość. Nie mam zamiaru odbijać chłopaka własnej siostrze - odpowiedziałam z uśmiechem. Wróciły już do mnie wszystkie wspomnienia z wczoraj, w tym również związanie się siostrzanymi relacjami z Torrey. Jeśli natomiast chodzi o ból głowy, to na szczęście, zmniejszał się z każdą minutą.
- Cieszę się – odparł, jakby z ulgą. – Bo wiesz mam nadzieję, że twoja siostra zostanie ze mną na dłużej – posłał mi uśmiech wstając.
- Jak długo?
- Bardzo długo.
- A czy ja przypadkiem nie wpadłam ci w oko? – zaśmiałam się cicho. – W końcu niewiele brakuje mi do Torrey. Jesteśmy podobne – rzuciłam dla rozluźnienia atmosfery.
- Nie twierdzę, że nie jesteś z moim guście – zaczął, przedrzeźniając mnie. – Nie tak na serio, to myślę, że zwróciłaś się do niewłaściwego chłopaka – dodał tajemniczo.
- O co ci chodzi? – krzyknęłam zaciekawiona, kiedy już przekraczał próg drzwi.
- Myślę, że wiesz – stwierdził, mrużąc oczy. – Ross.
- Ross ma dziewczynę – odpowiedziałam, z miejsca robiąc się nieco przygnębiona.
- Co nie znaczy, że nie zwraca uwagi na inne, które są bardziej godne jego uwagi – powiedział, znacząco zerkając na mnie, uśmiechając się lekko, a potem opuszczając pomieszczenie.
~~~~~
Hej! Nudziło mi się więc coś tam nabazgrałam. Mam nadzieję że się podoba ;) Dzisiaj wyjeżdżam więc i wrócę za 10/11 dni i nie bd notki :)
Miśkaa^.^
Oj Calum:)
OdpowiedzUsuńHa ha ja tam mam plany co do Laury i Caluma ^^
Usuń