niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3

Michael niepewnie spojrzał na nas, a potem przeniósł wzrok nieco niżej, na talerze z ciastkami, który trzymałyśmy w dłoniach.
- Więc obiecujecie, że waszym zamiarem nie jest otrucie mnie? – powtórzył podejrzliwie, a ja kiwnęłam głową.
- No spróbuj – ponagliła go Raini. – Jaki z ciebie ciasteczkowy potwór, kiedy nie chcesz zjeść ciasteczek?
Chłopak nadal niepewnie sięgnął do talerza brunetki i zabrał z niego jedną sztukę. Odgryzł kawałek z poważną miną znawcy, a potem jeszcze raz obrzucił ciastko zainteresowanym spojrzeniem. Następnie szybko wziął jeden z moich wypieków. Powtórzył cały proces od początku, wywołując chichot Raini.
- A teraz przerwa na reklamy – stwierdził po namyśle, wstając z krzesła i nas wymijając.
- Michael! – jęknęła szatynka oskarżycielsko, drepcząc za nim, a ja uśmiechnęłam się, rozbawiona całym zajściem. Chwilę potem przede mną stanął Calum, w prawej ręce trzymając scenariusz..
- Wzywają cię – powiedział uroczyście, zabierając jedno ciastko z talerzyka. – Są genialne – dodał po chwili z uznaniem kiwając głową. Rozejrzałam się na boki, wzrokiem szukając znajomego bruneta.
- Widziałeś Rossa? Obiecałam, że trochę dla niego zostawię – zapytałam, a rudzielec wzruszył ramionami.
- Jakby co, to na pewno się nie zmarnują – uśmiechnął się czarująco. – A tak naprawdę, to uprzedzał, że będzie później. Podobno przylatuje jego dziewczyna.

Siedziałem na jednym z kilkudziesięciu białych krzeseł, ze zniecierpliwieniem tupiąc nogą. Samolot Mai już dawno wylądował, ale po szatynce nie było nawet śladu. Westchnąłem głęboko, pocierając skronie. Ale na szczęście po chwili na horyzoncie pojawiła się oczekiwana kobieta, machając do mnie wesoło. Wstałem szybko, a Maia jak na zawołanie wpadła mi w ramiona. Poczułem znajomy zapach ulubionych perfum, pomieszany z truskawkowym szamponem do włosów. Nagle oślepił nas błysk flesza, a ja zdezorientowany spojrzałem za siebie. Naokoło stało kilku ciekawskich paparazzich z aparatami, przygotowanymi do pracy. Uśmiechnąłem się lekko, a za odpowiedź dostałem koleją porcję nieprzyjemnych błysków. Zaczynałem się do tego przyzwyczajać i normalnie nawet zamieniłbym z nimi kilka słów, ale widząc minę swojej dziewczyny, zabrałem jej walizki i bez słowa ruszyłem w stronę samochodu zaparkowanego nieopodal. Jakimś cudem udało nam się przejść i znaleźć w aucie. Ruszyłem z piskiem opon, zostawiając fotoreporterów za sobą.
- Jak podróż? – zapytałem od niechcenia, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Może być – rzuciła, uśmiechając się szerzej. – To co robimy? – dodała po chwili, pochylając się nade mną. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
- Musimy jechać na plan – stwierdziłem, sprawiając, że uśmiech zniknął z twarzy blondynki. – Daj spokój. Mam dziś mało pracy, szybko skończę.
- Będę się nudzić – jęknęła.
- Jakoś przetrwasz. A wieczorem obiecuję być otwarty na propozycje – posłałem jej uśmiech, a Maia niechętnie kiwnęła głową. Pokonałem kilka skrzyżowań, by po chwili zatrzymać się przed znajomym budynkiem. Szybko znalazłem się w środku, ciągnąc za sobą kobietę. Wpadłem do studia, lekko dysząc i starając się zachowywać jak najciszej. Laura i Calum stali przed kamerą,  idealnie odgrywając swoje role i ignorując moje wtargnięcie.
- Cięcie – ogłosił Kevin, zwracając się w moją stronę. – Sara czeka – poinformował mnie, wspominając imię charakteryzatorki. Skinąłem głową, odwracając się do tyłu i obserwując Maię, rozglądającą się po pomszczeniu.
- Ciastka czekają – krzyknął Calum , zabierając z tacki jedno z przysmaków, których miałem już szansę spróbować. – A tak w ogóle to mam do ciebie sprawę – uśmiechnął się przebiegle, ukradkiem zerkając na Laurę.
- Muszę znaleźć Michaela – stwierdziła szatynka. – Nie ogłosił jeszcze werdyktu.
Zabrałem jedno z ciastek i zauważyłem jak Maia podchodzi bliżej.
-Maia , to Laura i Calum– przedstawiłem ich sobie, a szatynka posłała Laurze sztuczny uśmiech. – To Maia– zakończyłem, zwracając się do przyjaciół.
- Miło cię poznać – stwierdziła Lura. – Ciasteczko? – zapytała uprzejmie, ale szatynka pokręciła głową.
- Nie przepadam za czekoladowymi – odparła, a ja zerknąłem na nią zdziwiony. Kłamała. Uwielbiała tego rodzaju smakołyki.
-Ross . Mogę cię prosić na stronę? – zaczepił mnie Calum, a ja posłusznie ruszyłem za nim. Oddalając się od dziewczyn na bezpieczną odległość.

Podniosłem dłoń w której trzymałem swoją zdobycz z satysfakcją patrząc na zaskoczoną minę blondyna.
- Kluczki od samochodu – stwierdził nieco zdezorientowany, a ja zaśmiałem się cicho.
- Samochodu Laury– poprawiłem, przekrzywiając głowę. Ross parsknął śmiechem, zabierając przedmiot.
- Nie mogę uwierzyć, że ci się udało. Zazwyczaj chowa swoją torebkę w takich miejscach o których w życiu bym nie pomyślał – powiedział z uznaniem, a ja wzruszyłem ramionami.
- Musimy się pośpieszyć – zauważyłem, a mój towarzysz skinął głową.
- Myślę, że Sara ostatecznie na mnie poczeka – odparł z uśmiechem, oglądając się za siebie, a kiedy już sprawdził, że obie dziewczyny zajęte są rozmową, szybko ruszył w stronę bocznego wyjścia. Poszedłem w jego ślady i już po chwili oboje siedzieliśmy w dosyć wygodnym samochodzie brunetki. Ross odpalił silnik i odjechał na sam koniec parkingu, parkując tak, aby drzewa zasłoniły auto. Przez cały czas nie mogłem powstrzymać śmiechu. Ross wyjął ze schowka jakiś notes i długopis, a potem złożył na nim swój podpis. Podał mi zeszyt, a ja pokręciłem głową rozbawiony.
- Musi znać sprawców, bez tego nie będzie żadnej zabawy – stwierdził, a ja posłusznie się podpisałem. Wysiedliśmy i czym prędzej wchodząc jeszcze innym wejściem. Blondyn ruszył w stronę pokoju, w którym zwykle urzędowała Sara. Ja natomiast jak najszybciej udałem się do garderoby Marano, odłożyć kluczyki na ich miejsce.

Maia wcale nie należała do miłych osób. Spędziłam z nią kilka godzin i miałam nadzieję nigdy w życiu tego nie powtórzyć. Była po prostu sztuczna. Jej uśmiech ociekał fałszywością i wcale nie potrafiła tego ukryć. Marna z niej aktorka. Ale to był dopiero początek. Calum również niedługo miał przyjmować gościa i w duchu modliłam się, żeby jego dziewczyna była przeciwieństwem tej przebrzydłej szatynki. Wpadłam do swojej garderoby i przebrałam się szybko w dresy w których dzisiaj przyszłam. Spakowałam torbę i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a potem charakterystyczny śmiech Raini.
- Wchodźcie ciasteczkowe potworki – powiedziałam rozbawiona i po chwili tak jak się tego spodziewałam, w środku znaleźli się Raini i Michael.
- Przyciągnęłam go w końcu, żeby ogłosił werdykt – stwierdziła uradowana brunetka , a ja z zainteresowaniem spojrzałam na szatyna.
- Przykro mi to mówić, moja droga, ale Laura wygrała – stwierdził po chwili namysłu, a dziewczyna popchnęła go lekko. Na jej twarzy nie było rozczarowania. Była jak promyk słońca. Przyjacielska, roześmiana i miła. Uwielbiałam z nią przebywać. Tym bardziej teraz, kiedy Kayla wyjechała.
- A tak po prawdzie, to jestem podobnego zdania – dodała brunetka po chwili, uśmiechając się szeroko. – Co zrobiłaś, że były takie pyszne?
- Próbowałaś? – zdziwiłam się.
- Oczywiście – roześmiała się. – Więc jak? – ponagliła, a ja podeszłam do nich pochylając się lekko do przodu.
- Sekret tkwi w karmelu – szepnęłam konspiracyjnym szeptem, palcem dotykając ust i dając znak, żeby nie mówili tego na głos. Oboje parsknęli śmiechem, a ja posłałam im ciepły uśmiech.
- Musisz upiec ich więcej – powiedział w końcu Michael, a ja kiwnęłam głową.
- Kiedy tylko znajdę czas – obiecałam, zakładając na siebie cienki sweterek. – Do jutra – pożegnałam się i opuściłam pomieszczenie. Wygrzebałam kluczyki od samochodu i spokojnym krokiem ruszyłam na miejsce w którym go zaparkowałam. Ale stanęłam jak wryta, bo po aucie nie było śladu. Z przerażeniem rozejrzałam się dookoła, a potem z niedowierzaniem przetarłam oczy. Ale miejsce nadal było puste. Poczułam jak moje ręce zaczynają się trząść, a na usta ciśnie się milion przekleństw. Jak to się w ogóle do cholery mogło stać? Usłyszałam śmiech Raini i trzask drzwi wejściowych i czym prędzej do niej podbiegłam.
- Ukradli mi samochód – poinformowałam ją, nieco płaczliwym głosem, a dziewczyna spoważniała.
- Co? – zapytał Michael, a ja przełknęłam ślinę.
- Może po prostu zapomniałaś, gdzie go zostawiłaś – zaproponowała niepewnie brunetka, ale pokręciłam głową.
- Nie. Na pewno stał tam – rozpaczliwie wskazałam na jedno z parkingowych miejsc.
- A może ktoś go po prostu przestawił – zastanowił się Michael, a Raini się skrzywiła. – Musimy obejść parking – zadecydował chłopak, a ja posłusznie ruszyłam przed siebie jak w transie świdrując wzrokiem, wszystkie marki w poszukiwaniu swojej ukochanej toyoty. Nim się obejrzałam wróciłam do punktu wyjścia, a wędrówka zajęła mi około godziny. Raini szybko do mnie dołączyła, ale po szatynie nie było śladu.
- Laura! – rozległo się gdzieś dalej, a ja zdenerwowana odwróciłam wzrok. Brunetka pociągnęła mnie za rękaw i zaraz potem znalazłyśmy się koło Michaela, który wpatrywał się w coś ukrytego za drzewami. Podeszłam bliżej i z zaskoczeniem zauważyłam, że to właśnie moje auto. Odetchnęłam z ulgą, rzucając się przyjaciołom na szyję.
- Strasznie dziękuję – krzyknęłam ucieszona i wsiadłam do środka. – Macie jak wrócić? – zapytałam jeszcze, a oni oboje zgodnie pokiwali głowami.
- Nie ma za co i do zobaczenia – podsumowała Raini, a ja skinęłam głową i ruszyłam przed siebie. Odłożyłam torbę na siedzenie pasażera, ale ze zdziwieniem odkryłam, że leży na niej kartka, wyrwana z mojego notesu, który zwykłam trzymać w schowku. Prawą ręką zapaliłam światło i podniosłam papier. Na samym środku zauważyłam autografy Caluma i Rossa i o mało nie krzyknęłam ze złości. Zgniotłam papier i odrzuciłam go w kąt, naciskając pedał gazu.

Maia leżała koło mnie z ciekawością w oczach gładząc po policzku i co jakiś czas przywierając do moich warg. Nigdy się jej to nie nudziło, mi wręcz przeciwnie. Miałem jeszcze trochę pracy, ale nie pozwalała mi wstać, cytując obietnicę, którą złożyłem po południu. Odczekałem chwilę i w końcu zniecierpliwiony jej gierkami, wpiłem się w malinowe usta, wywołując jej śmiech. Szybko znalazłem się nad kobietą i właśnie wtedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi frontowych. A potem do pokoju wparowała Laura, rzucając we mnie jakąś białą kulką i wcale nie przejmując tym, w jakiej sytuacji mnie zastała.
- Spędziłam ponad godzinę szukając mojego samochodu, bo tobie i Calumowi zachciało się żartów! – krzyknęła zdenerwowana. – Myślałam, że ktoś mi ukradł samochód! – dodała, a ja zaśmiałem się pod nosem. Dziewczyna podeszła do stojącego niedaleko kartonu i z premedytacją wyrzuciła jego zawartość na podłogę, rzucając we mnie poduszką, którą znalazła na wierzchu. Maia obrzuciła ją zirytowanym spojrzeniem, a szatynka westchnęła.
- Rozpętałeś wojnę, panie Lynch– stwierdziła, dumnie unosząc głowę. – Przygotuj się na zemstę – dodała i opuściła pokój.
~~~~
I jest!  Po dwóch dniach, ale jest xD Głosujcie w ankiecie, bo jestem ciekawa czy opłaca mi się prowadzić tego bloga i czy jest sens żebym pisała rozdziały...
Miśkaa^.^

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 2

- Nie możesz się tak przejmować. Weź pod uwagę oglądalność serialu – stwierdziłem, obserwując jak Laura z naburmuszoną miną upija kolejne łyki drinka.
- Masz rację – przyznała w końcu, sięgając po scenariusz leżący nieopodal na jednym z wielu pudeł rozstawionych po całym pokoju. Po premierze pierwszego odcinka, mimo obaw szatynko, dostaliśmy zielone światło i przenieśliśmy się do Miami, ale że jeszcze nic do końca nie było pewne, Laura wynajęła mieszkanie niedaleko planu i przez kilka najbliższych dni, dopóki sam czegoś nie znajdę, pozwoliła zająć wolny pokój. Mieszkała z Raini i Kaylą*, ale los bohaterek, które grały nie był pewny, więc obie musiały być przygotowane na spakowanie walizek i wyjazd.
- Opowiedz mi coś o sobie, Austin – powiedziała dziewczyna, przechylając głowę na bok i z westchnieniem przeglądając skrypt. Przywykłem już, że bardzo często używała imienia Moona w stosunku do mnie, ale zdarzało się to tylko wtedy, kiedy chciała odwrócić uwagę od swojej osoby.
- Cóż od małego potrafię śpiewać, moim przyjacielem jest Dez. Nie wiem po co Ci ten zeszyt. Wszystko u mnie w porządku, a u ciebie? – odparłem z ironią, a dziewczyna zachichotała.
- Jestem nieźle wstawiona – stwierdziła. – Śmiać się z czegoś takiego – wzdrygnęła się teatralnie, ukazując w uśmiechu białe zęby. – Dobry z ciebie towarzysz nocnych rozterek, Ross, ale wygląda na to, że muszę nauczyć się tekstu i iść spać. Nie mogę się doczekać – szepnęła, wstając i chwiejnym krokiem podchodząc do drzwi.
- Słodkich snów – powiedziałem, a dziewczyna skinęła głową i wyszła. Westchnąłem głęboko, wyjmując z kieszeni telefon i wykręcając numer do Mai.
- Tak? – odezwał się znajomy głos.
- Nie śpisz? – zdziwiłem się, a dziewczyna odpowiedziała śmiechem.
- Proszę cię. Przyszła Lisa* i mamy swój mały, babski wieczór – poinformowała, a ja zacmokałem z niezadowoleniem.
- Towarzystwo Lisy nie wróży niczego dobrego. Nie wychodź na zewnątrz, bo z nią u boku wpakujesz się w kłopoty – odparłem, przypominając sobie czasy, kiedy to przyjaciółka szatynki rzuciła się na jednego z paparazzich i wytrąciła mu aparat z rąk. Niestety inni fotografowie zdążyli to uwiecznić  i następnego dnia zdjęcia wyciekły do sieci. A ostatecznie minęło trochę czasu, zanim wszystko ucichło.
- Nie przesadzasz? Nie jestem małą dziewczynką, poradzę sobie – zrobiła znaczącą pauzę, a potem westchnęła. – Kiedy wrócisz?
- Wiesz, że teraz nie mam czasu. Ale tym razem to ty możesz mnie odwiedzić – podszedłem do okna, opierając się o parapet i przyglądając się nielicznym przechodniom, przemarzającym szary chodnik.
- Może się skuszę – stwierdziła po namyśle.
- Stęskniłaś się? Nie mogę w to uwierzyć – udałem zdziwienie, starając się nie roześmiać.
- Oczywiście, że nie tęsknie. W końcu jakie podstawy do tęsknoty ma kobieta, która nie widziała swojego chłopaka od kilku tygodni – zironizowała szatynka, a gdzieś w słuchawce rozległo się nawoływanie.
- Niech zgadnę, Lisa wzywa – powiedziałem niechętnie, a Maia przytaknęła.
- Jutro kupię bilet i zadzwonię – poinformowała. – Do zobaczenia – dodała, szybko kończąc połączenie. Odłożyłem komórkę, kręcąc głową z dezaprobatą. Potem odwróciłem się na pięcie i idąc, zgasiłem wszystkie światła. Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.

- Czas wstać! – krzyknąłem, wchodząc do pokoju brunetki i ściągając z niej kołdrę. Dziewczyna wydała z siebie pomruk niezadowolenia i ręką spróbowała namierzyć pościel, która aktualnie znalazła się na podłodze. Przyjrzałem się jej z zaciekawianiem, ale nawet nie otworzyła oczu. Zwinęła się w kłębek, głębiej wtulając w poduszkę i ponownie spróbowała usnąć.
- Wody – usłyszałem zachrypnięty jęk i zaśmiałem się pod nosem, podchodząc do biurka, biorąc z niego butelkę i podając swojej towarzyszce. Laura zgrabnym ruchem odkręciła korek i wzięła kilka sporych łyków, po czym leniwie zerknęła na zegarek.
- Szósta rano? – jęknęła, opadając z powrotem na plecy.
- Wstawaj, skarbie – rzuciłem, kierując się stronę drzwi.
- Nie mogę – odparła i spojrzała na mnie znacząco. – Boli mnie głowa – poinformowała, powoli wstając z łóżka i podchodząc do jednego z pudeł. Szybko wyjęła niebieską koszulkę i jeansy, a potem  udała się w stronę kuchni. Z kolejnego kartonu wyciągnęła jakieś tabletki i połknęła dwie, nie myśląc nawet o popiciu ich. – Gdzie Raini?
- Wyszła – stwierdziłem, spoglądając na zamknięte drzwi pokoju blondynki. Laura pokiwała głową i bez słowa pomaszerowała do łazienki. Po kilku minutach wyszła, ubrana w wcześniej zabrane rzeczy i rzuciła nieco kusą piżamę na łóżko, spoglądając na mnie.
- Cieszę się, że mnie nie zostawiłeś. Nie mogłabym prowadzić – stwierdziła znacząco, a ja posłałem jej uśmiech. Chwyciłem kluczyki od samochodu i ruszyłem w stronę wyjścia. Brunetka z kolei szybko spakowała kilka drobiazgów do czarnej torby, zabrała po drodze jedną z bułek, leżących na blacie w kuchni i do mnie dołączyła.

- O! Znalazł się jadowity wąż – powiedziałam, uśmiechając się lekko i odwracając się po to by wziąć zeszyt. – Ally, proszę pomóż – powiedział Ross biorąc gitarę do ręki. Jedną nogą oparł się o stołek od pianina, ale od był dalej i runął na podłogę.– Cholera jasna – syknął, a kiedy podniósł wzrok, chyba zdał sobie sprawę, że zarówno Ja, jak i Raini wraz z Calumem zwijają się ze śmiechu. – To boli – mruknął nadąsany, próbując rozmasować kość ogonową. Rudzielec, nadal śmiejąc się wniebogłosy, podszedł do niego i spróbował pomóc wstać, ale za każdym razem kiedy na niego spojrzał, zalewała go fala śmiechu. Po chwili dołączyła się brunetka i jakimś cudem udało im się gosię podnieść. Jak się później okazało cała ekipa miała z niego niezły ubaw. - Nie dąsaj się – zachichotałam, przytulając go do siebie i próbując stłumić spazmy śmiechu.
- Nadal ma taką minę – szepnął Calum w stronę Raini, a ja Lynch zgromnił go wzrokiem.
- Słyszałem to – poinformował, pokazując mu język.

Kilka godzin później stałam w studiu 'Helen Show'. Miałam na sobie bardzo ładną malinową sukienkę wraz z kremowym sweterkiem. Calum cały czas rzucał jakieś śmieszne uwagi. Ross i ja cały czas się z nich śmialiśmy. Humor już mu się poprawił. Stanęłam przodem sdo telewizora, aby widzieć program.
- Akcja! – usłyszałam i odwróciłam się. Przybiegł Ross.
-Ally musisz zagrać na bi nasz pianista zachorował.
-Nie ja nie zagram!-Mówiąc to tak zamachnęłam się ręką i telewizor spadł na ziemię. Ekran był podzielony na małe kawałeczki. - Boże – szepnęła Raini i spróbowała to urządzenie złapać, tak samo zresztą i ja. Ale ostatecznie wylądował na betonowej posadce, rozbijając się na kawałki. Przekrzywiłam głowę z zaciekawieniem oglądając kawałki ekranu rozrzucone pod moimi stopami.
- Ups – skwitowałam, przygryzając dolną wargę.
- Może nie zauważą – szepnęła dziewczyna, rozglądając się dookoła i nogą odgarniając resztki na bok. Parsknęłam śmiechem, popychając ją delikatnie i odwracając się do Heatha siedzącego na krześle kilka metrów dalej. – Nie się nie stało! – wrzasnęłam, a szatyn pokręcił głową, próbując ukryć uśmiech. Ross za to nie krył się wcale. Śmiał się do rozpuku, razem z Kevinem, który ukrył twarz w dłoniach. Jego ramiona drgały delikatnie, co wskazywało na ogarniające go fale śmiechu.
- Mark, będziesz musiał kupić nową rzeźbę – wychrypiał po chwili, uspokajając się trochę. Jeden z członków ekipy przytaknął i szybko zanotował coś w grubym notesie, odchodząc nieco dalej.
- To po prostu nie mój dzień – dodałam, znowu niczym mała dziewczynka pokazując Rossowi język i uśmiechając się wesoło do Raini i Caluma.

Zarzuciłam torbę na ramię, otwierając drzwi studia i wychodząc na świeże, wieczorne powietrze. Nareszcie. Odetchnęłam głęboko, rozglądając się za czarnym BMW, ale zanim zdążyłam zrobić choćby krok dalej, auto zjawiło się przede mną, a ze środka wyjrzał Calum.
- Wsiadaj – rzucił, a ja posłusznie wykonałam polecenie.
- Dzięki, że się zgodziłeś. Ross skończył dzisiaj wcześniej i nie było sensu, żeby czekał na mnie kilka godzin – stwierdziłam, a rudzielec kiwnął głową.
- Mieszkacie razem? – zdziwił się, a ja przytaknęłam.
- Na razie. Razem z Raini i Kaylą. Ale chyba już słyszałeś, że ta druga wyjeżdża? – zapytałam.
- Kayla? – potwierdziłam. – Tak. Trochę szkoda – przytaknął, a ja westchnęłam.
- A ty gdzie mieszkasz? – zaciekawiłam się.
- Niedaleko. Na razie wynajęliśmy mieszkanie razem z Michaelem* – poinformował, a ja zmarszczyłam czoło.
- O nie – jęknęłam, przypominając sobie, co obiecałam dzisiaj Trevino i Raini.
- Co się stało?
- Michael powiedział dzisiaj, że jest fanem ciasteczek czekoladowych, a ja założyłam się z Raini. Obie mamy zrobić je według swojego przepisu, a on będzie oceniał – wyjaśniłam, a Calum  uśmiechnął się delikatnie.
- W takim razie powodzenia – powiedział, zatrzymując się przed wejściem do mojego domu.
- Przyda się – odpowiedziałam. – Do zobaczenia. – dodałam jeszcze i zatrzasnęłam drzwi samochodu. Wbiegłam po schodach i znalazłam się w środku. Rzuciłam torbę na jedno z wielu pudeł, nadal rozstawionych po kątach. Szybko wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i umyłam ręce, by potem zająć się przygotowywaniem masy.
- Nie mów, że ty też – usłyszałam głos Rossa tuż nad uchem i aż podskoczyłam.
- Zwariowałeś? – odetchnęłam głęboko, odwracając się w jego stronę. – Nie skradaj się tak więcej.
- Też robisz ciastka? – ponowił pytanie, ignorując moją wypowiedź i unosząc brwi.
- Jak to też? – odparłam, wracając do przerwanej czynności.
- Raininiedawno skończyła – stwierdził, opierając się o blat.
- Założyłyśmy się, która zrobi lepsze – poinformowałam.
- Jesteś zła? – zapytał zaskoczony po chwili, a ja pokręciłam głową.
- Nie. Jestem tylko nieco zirytowana tym, że cały dzień się ze mnie śmiejesz – rzuciłam, a Ross uniósł kąciki ust.
- A nie uważasz, że twoj dzisiejsza wpadka były niezwykle zabawne? – zapytał, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Odwróciłam się niechętnie, wzruszając ramionami.
- Tylko trochę – rzuciłam po chwili.
Resztę wyuczonych czynności wykonałam w milczeniu, czując na sobie nieco zdezorientowany wzrok blondyna. W końcu, po kilku długich minutach, mogłam wyjąć srebrną blaszkę z piekarnika i postawić ją na blacie, aby ciastka przestygły. Potem podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej paczkę papierosów, odpalając jednego. Szybko otworzyłam okno, żeby dym nie rozprzestrzenił się po całym domu.
- Palisz? – zdziwił się Ross, a ja wskazałam na małą rurkę trzymaną w dłoni.
- Okazjonalnie. A ty? – odparłam od niechcenia, zaciągając się delikatnie.
- Paliłem – rzucił obojętnie. – Jaką masz okazję teraz? – wzruszyłam ramionami.
- Zrobiłam ciasteczka – odparłam po namyśle, wpatrując się w ludzi przemierzających ulicę. – Zaprzeczam samej sobie, ćwiczę jogę i palę – mruknęła, jakby do siebie.
- Rany, są świetne – doszedł do mnie znajomy głos, sprawiając, że odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jak Ross zabiera kolejne ciastko z tacki. Szybko zgasiłam papierosa i podbiegłam do niego, odpychając delikatnie.
- Są na jutro – powiedziałam z wyrzutem.
- Czego do nich dodałaś? – zapytał, uśmiechając się przebiegle.
- Karmelu – westchnęłam, przekładając ciastka na talerz i przykrywając je drugim. Blondyn chciał coś odpowiedzieć, ale właśnie wtedy przerwał mu dzwonek telefonu. Zerknął na wyświetlacz, marszcząc czoło.
- Twoja dziewczyna? – spytałam, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i potwierdził skinieniem głowy. Potem szybko wycofał się do siebie, zostawiając mnie samą w kuchni.

*Kayla- na potrzeby opowiadania
*Michael- też na potrzeby opowiadania tylko, że on zostanie dłużej
*Lisa- postać zmyślona
~~~
Hey, hello :D To jest drugi rozdział. Ha ha Tak bardzo wczoraj mi się nudziło, że na drugi dzień jest! Trochę dużo osób zmyśliłam... Ale tam stała obsada jest bardzo mała i dosyć często znajdą się osoby, które zostaną na dłużej lub krócej ;] Proszę polecać i komentować mojego bloga ;/ :)
Miśkaa^.^

Rozdział 1

Wysiadłam z autobusu i pędem rzuciłam się w stronę beżowego budynku, majaczącego gdzieś w oddali. Byłam już nieźle spóźniona i aż ciarki przechodziły mi po plecach na myśl, że mogę stracić swoją szansę. Szybko przebiegłam kilka przecznic i wpadłam do środka, ciężko oddychając. Korytarz był pusty. Przełknęłam ślinę, próbując uspokoić rozkołatane serce i wyrównać płytki oddech. Usiadłam na pobliskim krześle, przymykając oczy i obciągając rękawy białej bluzy.
- Laura – usłyszałam nagle i uniosłam głowę z zainteresowaniem przyglądając się nieco już starszemu i łysemu mężczyźnie. Przy drzwiach stał Kevin Kopelow, którego miałam już okazję poznać. Byłam tu już któryś raz z kolei walcząc o rolę w jego nowym serialu. Uśmiechnęłam się lekko i weszłam do środka pokoju, gdzie za biurkiem zastałam uśmiechniętego szatyna, Heatha Seiferta.
- Miło cię znowu widzieć – powiedział, a ja skinęłam głową ,odwzajemniając uśmiech. Usiadłam na krześle, czekając aż ponownie w moje ręce dostanie się scenariusz i ponownie będę musiała odegrać, już wyuczone niemal na pamięć, sceny. Ale nic podobnego się nie wydarzyło. Kevin usiadł obok Heath i oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Mogę prosić o scenariusz? – zapytałam, a Heath obdarował mnie kolejnym ciepłym uśmiechem.
- Naturalnie – odpowiedział i podał mi skrypt na którym nadrukowane było moje imię i nazwisko. Spojrzałam na niego zdziwiona, a moje serce przyspieszyło.
- To znaczy, że…-zaczęłam, przełykając ślinę.
- Dostałaś rolę Ally – dokończył Kevin, a ja wstałam i uściskałam ich oboje.
- Tak strasznie dziękuję! – zaśmiałam się nadal nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam.
- Nie ma za co, kochana – stwierdził Kevin. – Byłaś najlepsza.
- Ale to jeszcze nie koniec – dodał Heath. – Mamy coraz mniej czasu, a musimy obsadzić role Austina i Deza, więc wygląda na to, że zasiądziesz obok nas podczas przesłuchań i kandydaci będą czytać role już z tą właściwą Ally.
- Nawet sobie nie wyobrażacie jak się cieszę – powtórzyłam, w duchu skacząc z radości i powtarzając sobie, żeby zachować spokój przynajmniej do mojego powrotu do domu.
Kilkanaście dni później
- Połamania nóg – powiedziała Maia zaspanym głosem. Odwróciłem się do niej i pocałowałem delikatnie.
- Do zobaczenia – odparłem, szybko wysiadając z taksówki i zatrzaskując za sobą drzwi. Zostało mi tylko kilka krótkich minut i wiedziałem, że jeśli się nie pośpieszę, to stracę szansę na kolejny kontrakt i na pracę na przynajmniej najbliższe kilka miesięcy. Zwiększyłem więc tempo marszu z niezadowoleniem zerkając na zegarek, odbijający światło pobliskich latarni.

- Tu jest taki napis 'Proszę nie walić w perkusję'.
- Ale ja nie walę tylko gram. –oznajmił jeden z wielu aktorów, którzy byli dzisiaj przesłuchiwani, delikatnie zerkając na scenariusz trzymany w prawej ręce. Ten, który stał przede mną, Calum, jak dla mnie miał duże szanse, ale na rolę Deza. Heath patrzył na niego z zafascynowaniem, przyglądając się każdemu drobnemu gestowi czy zmianie zachodzącej na jego twarzy. Poza tym spotkałam go już tutaj któryś raz. A kolejne przesłuchania świadczyły o tym, że naprawdę mu zaimponował.
- Nie obraź się, ale nie zgadzam się z Twoją opinią. – wypowiedziałam wyuczoną formułkę, wpatrując się w niego intensywnie i starając wyobrazić, że już jestem na planie, stojąc przed kamerą ustawioną kilka metrów dalej.
- To są korndogi? – chłopak uśmiechnął się delikatnie i skinął głową.
- Tak. – odparł, a potem wypuścił powietrze z płuc, odkładając scenariusz i pytająco patrząc na Kevina. Heath zaśmiał się serdecznie, z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Przykro mi, Calum, ale zdecydowanie bardziej pasujesz mi do roli Deza niż jego przyjaciela – powiedział Kopelow, a ja uśmiechnęłam się na wspomnienie odegranego przez chłopaka fragmentu z Austinem w roli głównej. Jak dla mnie to nie było to. Widziałam go bardziej w roli Deza.
- Więc? – dopytywał się chłopak, a Heath upił łyk swojej kawy, zerkając na zegarek.
- Jesteś naszym faworytem, odezwiemy się jutro z ostateczną decyzją – stwierdził Kevin, a rudzielec skinął głową, podziękował mi, pożegnał się i wyszedł.
- Trzymacie go w niepewności – rzuciłam z wyrzutem. Zdawałam sobie sprawę, że dobór obsady to ważna sprawa, ale nienawidziłam, kiedy oboje odsyłali idealnych kandydatów z obietnicą telefonu.
- Musimy skontaktować się z paroma osobami, których jak widzisz dzisiaj z nami nie ma. Umówimy się z nim po raz kolejny i po sprawie. Nie martw się, nie odeślemy tak dobrego kandydata z kwitkiem – stwierdził, nadal uporczywie wpatrując się w zegarek. – Myślisz, że się spóźni? – zwrócił się do Kevina, ale mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
- Jeśli się nie zjawi będziemy musieli poszukać gdzie indziej. Ale skoro sam poprosił o zorganizowanie kastingu, to chyba powianiem przybyć – odpowiedział, a ja zmarszczyłam czoło.
- Już późno. Macie jeszcze jakieś spotkanie? – zapytałam, a szatyn przytaknął.
- Może w końcu znajdziemy naszego Austina – stwierdził, a ja kiwnęłam ze zrozumieniem głową.
- Wychodzisz? – zapytał Kevin, a ja pokręciłam głową.
- Gdybyście nie mieli nic przeciwko, to chętnie bym została i po prostu popatrzyła. Miła odmiana po całym dniu odgrywania tego samego fragmentu – uśmiechnęłam się, a Heath zaśmiał się.
- Trzeba przyznać, że nieźle się już wyuczyłaś. Wychodzi ci niemal idealnie – powiedział.
- Dziękuję – odparłam, ale dalszą konwersację przerwało ciche pukanie do drzwi. Po chwili w środku zjawił się blondyn, o intensywnie brązowych oczach, które okropnie przykuły moją uwagę.
- Ross, racja? – zapytał Kopelow, wstając i witając się z chłopakiem.
- Wybaczcie spóźnienie – wychrypiał, ściskając dłoń Kevina, a potem podchodząc do Heatha. Na koniec jego wzrok spoczął na mnie. Przyjrzałam się jego rysom twarzy i zaróżowionym policzkom. Musiał się naprawdę śpieszyć, o czym świadczyły oczywiście rumieńce, goszczące na bladej twarzy.
- Ross – wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją.
- Laura – przedstawiłam się, puszczając go i wracając na stare miejsce.
- Laura otrzymała rolę Ally – wyjaśnił Heath, a blondyn pokiwał głową z uznaniem i usiadł na krześle stojącym nieopodal. Wziął od Heatha scenariusz i spojrzał na fragment, który wybrał mężczyzna. Potem odłożył go na kolana i oparł głowę na dłoniach cierpliwie czekając, aż któryś z zebranych przeczyta pierwszą linijkę tekstu. Zadania podjął się Heath. To on zazwyczaj czytał teksty z aktorami, niesamowicie zresztą to lubił. Wszystko szło jak w płatka, a ja byłam coraz bardziej oczarowana tym, jak chłopak modyfikuje ton głosu zależnie od tego, co czyta i jak jego mimika zmienia się diametralnie. Z fascynacją przyglądałam się jak na jego twarzy wykwita ironiczny uśmiech albo jak zabawnie mruży oczy, czy nimi przewraca, by potem powtórzyć cały proces od początku.
- I cięcie! – krzyknął Heath.
- Trzeba grać na wielu instrumentach. – zrobił krótką pauzę. I uśmiechając się znacząco. – Ja umiem na fortepianie, bębnach, gitarze, harfie. Mogę nawet na trąbce przez drugą trąbkę – dodał, uśmiechając się nieco szerzej i zerkając na mnie ukradkiem. W pomieszczeniu nastała cisza. Nawet ja nie mogłam wydusić słowa, po tym, co przed chwilą odegrał. Był wręcz stworzony do tej roli i miałam nadzieję, że Heath ma podobną opinię.
- Kevin, zadzwoń do Boba i powiedz, że znaleźliśmy, to, czego szukaliśmy – powiedział, a na jego twarz ponownie wkradł się uśmiech. – Ross, musisz się z nami spotkać jutro z samego rana. Ściągniemy wszystkich, żeby zatwierdzić decyzję, ale jestem pewny, że się z nami zgodzą. Musisz mieć tę rolę – powiedział z przekonaniem, a chłopak posłał mu uśmiech.
- Wygląda na to, że mamy już pełną obsadę – stwierdził Kevin, na powitanie kilka dni później. Dzisiaj mieliśmy zacząć kręcić pierwszy odcinek. Ross i Calum tak jak przewidywałam, dostali role Austina i Deza, a ja z każdym krokiem poznawałam jakaś nową osobę. Ale nie mogłam się zbytnio skupić, bo moje myśli zaprzątały opinie, których naczytałam się na różnych forach internetowych. Wszyscy uważali, że role Deza i Austina są idealnie obsadzone, ale na mój temat istniało milion negatywnych poglądów.
- Powinnaś przestać to czytać – stwierdził Ross, kiedy zdecydowałam odpowiedzieć na jego pytanie brzmiące ‚co się stało’. – Zmienią zdanie, wystarczy, że dasz z siebie wszystko i nakręcisz niesamowite sceny. – Niechętnie pokiwałam głową, siadając na kanapie, biorąc do ręki zeszyt oprawiony w zieloną okładkę i posyłając mu uśmiech.
- Zobaczymy – odparłam.
- Uwaga, moi drodzy, na miejsca – usłyszałam i zobaczyłam jak Calum, odchodzi od roześmianego Heatha i staje kilka metrów ode mnie, chcąc poprzyglądać się poczynaniom operatorów kamer. Był niesamowicie zabawny i na sam jego widok miałam ochotę się zaśmiać, ale tym razem wyjątkowo powstrzymałam się, stanęłam za ladą. Byłam już gotowa, aby zacząć kręcić scenę.
- Akcja! – usłyszałam i uśmiechnęłam się. I doszłam do wniosku, że Ross ma rację. Nie powinnam, przynajmniej na razie, zaglądać na te strony, skoro tak to znosiłam…
~~~~
Hej, hej, hej! Dosyć długo to pisałam :/ Ale! Dałam radę ;) Mam nadzieję, że wam się chociaż troszkę spodobało i zostawicie koma czy coś ;p
Miśkaa^.^

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Informacja

Tak wiem. Dawno mnie tutaj nie było... Cóż naprawdę się starałam napisać ciąg dalszy, ale mi to zbytnio nie wychodziło :( Ale! :D Don't worry. Mam mini pomysł na nowe opowiadanie ;) Prolog dodam jutro, bo do szkoły nie idę :D Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu...
Uwaga! To nie będzie o Auslly tylko o R.A.U.R.Z.E ;) I prośba. Proszęę komentujcie :) Będę miała chociaż jakąś motywacje do napisania nexta ;)
Miśkaa^.^