niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3

Michael niepewnie spojrzał na nas, a potem przeniósł wzrok nieco niżej, na talerze z ciastkami, który trzymałyśmy w dłoniach.
- Więc obiecujecie, że waszym zamiarem nie jest otrucie mnie? – powtórzył podejrzliwie, a ja kiwnęłam głową.
- No spróbuj – ponagliła go Raini. – Jaki z ciebie ciasteczkowy potwór, kiedy nie chcesz zjeść ciasteczek?
Chłopak nadal niepewnie sięgnął do talerza brunetki i zabrał z niego jedną sztukę. Odgryzł kawałek z poważną miną znawcy, a potem jeszcze raz obrzucił ciastko zainteresowanym spojrzeniem. Następnie szybko wziął jeden z moich wypieków. Powtórzył cały proces od początku, wywołując chichot Raini.
- A teraz przerwa na reklamy – stwierdził po namyśle, wstając z krzesła i nas wymijając.
- Michael! – jęknęła szatynka oskarżycielsko, drepcząc za nim, a ja uśmiechnęłam się, rozbawiona całym zajściem. Chwilę potem przede mną stanął Calum, w prawej ręce trzymając scenariusz..
- Wzywają cię – powiedział uroczyście, zabierając jedno ciastko z talerzyka. – Są genialne – dodał po chwili z uznaniem kiwając głową. Rozejrzałam się na boki, wzrokiem szukając znajomego bruneta.
- Widziałeś Rossa? Obiecałam, że trochę dla niego zostawię – zapytałam, a rudzielec wzruszył ramionami.
- Jakby co, to na pewno się nie zmarnują – uśmiechnął się czarująco. – A tak naprawdę, to uprzedzał, że będzie później. Podobno przylatuje jego dziewczyna.

Siedziałem na jednym z kilkudziesięciu białych krzeseł, ze zniecierpliwieniem tupiąc nogą. Samolot Mai już dawno wylądował, ale po szatynce nie było nawet śladu. Westchnąłem głęboko, pocierając skronie. Ale na szczęście po chwili na horyzoncie pojawiła się oczekiwana kobieta, machając do mnie wesoło. Wstałem szybko, a Maia jak na zawołanie wpadła mi w ramiona. Poczułem znajomy zapach ulubionych perfum, pomieszany z truskawkowym szamponem do włosów. Nagle oślepił nas błysk flesza, a ja zdezorientowany spojrzałem za siebie. Naokoło stało kilku ciekawskich paparazzich z aparatami, przygotowanymi do pracy. Uśmiechnąłem się lekko, a za odpowiedź dostałem koleją porcję nieprzyjemnych błysków. Zaczynałem się do tego przyzwyczajać i normalnie nawet zamieniłbym z nimi kilka słów, ale widząc minę swojej dziewczyny, zabrałem jej walizki i bez słowa ruszyłem w stronę samochodu zaparkowanego nieopodal. Jakimś cudem udało nam się przejść i znaleźć w aucie. Ruszyłem z piskiem opon, zostawiając fotoreporterów za sobą.
- Jak podróż? – zapytałem od niechcenia, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Może być – rzuciła, uśmiechając się szerzej. – To co robimy? – dodała po chwili, pochylając się nade mną. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
- Musimy jechać na plan – stwierdziłem, sprawiając, że uśmiech zniknął z twarzy blondynki. – Daj spokój. Mam dziś mało pracy, szybko skończę.
- Będę się nudzić – jęknęła.
- Jakoś przetrwasz. A wieczorem obiecuję być otwarty na propozycje – posłałem jej uśmiech, a Maia niechętnie kiwnęła głową. Pokonałem kilka skrzyżowań, by po chwili zatrzymać się przed znajomym budynkiem. Szybko znalazłem się w środku, ciągnąc za sobą kobietę. Wpadłem do studia, lekko dysząc i starając się zachowywać jak najciszej. Laura i Calum stali przed kamerą,  idealnie odgrywając swoje role i ignorując moje wtargnięcie.
- Cięcie – ogłosił Kevin, zwracając się w moją stronę. – Sara czeka – poinformował mnie, wspominając imię charakteryzatorki. Skinąłem głową, odwracając się do tyłu i obserwując Maię, rozglądającą się po pomszczeniu.
- Ciastka czekają – krzyknął Calum , zabierając z tacki jedno z przysmaków, których miałem już szansę spróbować. – A tak w ogóle to mam do ciebie sprawę – uśmiechnął się przebiegle, ukradkiem zerkając na Laurę.
- Muszę znaleźć Michaela – stwierdziła szatynka. – Nie ogłosił jeszcze werdyktu.
Zabrałem jedno z ciastek i zauważyłem jak Maia podchodzi bliżej.
-Maia , to Laura i Calum– przedstawiłem ich sobie, a szatynka posłała Laurze sztuczny uśmiech. – To Maia– zakończyłem, zwracając się do przyjaciół.
- Miło cię poznać – stwierdziła Lura. – Ciasteczko? – zapytała uprzejmie, ale szatynka pokręciła głową.
- Nie przepadam za czekoladowymi – odparła, a ja zerknąłem na nią zdziwiony. Kłamała. Uwielbiała tego rodzaju smakołyki.
-Ross . Mogę cię prosić na stronę? – zaczepił mnie Calum, a ja posłusznie ruszyłem za nim. Oddalając się od dziewczyn na bezpieczną odległość.

Podniosłem dłoń w której trzymałem swoją zdobycz z satysfakcją patrząc na zaskoczoną minę blondyna.
- Kluczki od samochodu – stwierdził nieco zdezorientowany, a ja zaśmiałem się cicho.
- Samochodu Laury– poprawiłem, przekrzywiając głowę. Ross parsknął śmiechem, zabierając przedmiot.
- Nie mogę uwierzyć, że ci się udało. Zazwyczaj chowa swoją torebkę w takich miejscach o których w życiu bym nie pomyślał – powiedział z uznaniem, a ja wzruszyłem ramionami.
- Musimy się pośpieszyć – zauważyłem, a mój towarzysz skinął głową.
- Myślę, że Sara ostatecznie na mnie poczeka – odparł z uśmiechem, oglądając się za siebie, a kiedy już sprawdził, że obie dziewczyny zajęte są rozmową, szybko ruszył w stronę bocznego wyjścia. Poszedłem w jego ślady i już po chwili oboje siedzieliśmy w dosyć wygodnym samochodzie brunetki. Ross odpalił silnik i odjechał na sam koniec parkingu, parkując tak, aby drzewa zasłoniły auto. Przez cały czas nie mogłem powstrzymać śmiechu. Ross wyjął ze schowka jakiś notes i długopis, a potem złożył na nim swój podpis. Podał mi zeszyt, a ja pokręciłem głową rozbawiony.
- Musi znać sprawców, bez tego nie będzie żadnej zabawy – stwierdził, a ja posłusznie się podpisałem. Wysiedliśmy i czym prędzej wchodząc jeszcze innym wejściem. Blondyn ruszył w stronę pokoju, w którym zwykle urzędowała Sara. Ja natomiast jak najszybciej udałem się do garderoby Marano, odłożyć kluczyki na ich miejsce.

Maia wcale nie należała do miłych osób. Spędziłam z nią kilka godzin i miałam nadzieję nigdy w życiu tego nie powtórzyć. Była po prostu sztuczna. Jej uśmiech ociekał fałszywością i wcale nie potrafiła tego ukryć. Marna z niej aktorka. Ale to był dopiero początek. Calum również niedługo miał przyjmować gościa i w duchu modliłam się, żeby jego dziewczyna była przeciwieństwem tej przebrzydłej szatynki. Wpadłam do swojej garderoby i przebrałam się szybko w dresy w których dzisiaj przyszłam. Spakowałam torbę i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a potem charakterystyczny śmiech Raini.
- Wchodźcie ciasteczkowe potworki – powiedziałam rozbawiona i po chwili tak jak się tego spodziewałam, w środku znaleźli się Raini i Michael.
- Przyciągnęłam go w końcu, żeby ogłosił werdykt – stwierdziła uradowana brunetka , a ja z zainteresowaniem spojrzałam na szatyna.
- Przykro mi to mówić, moja droga, ale Laura wygrała – stwierdził po chwili namysłu, a dziewczyna popchnęła go lekko. Na jej twarzy nie było rozczarowania. Była jak promyk słońca. Przyjacielska, roześmiana i miła. Uwielbiałam z nią przebywać. Tym bardziej teraz, kiedy Kayla wyjechała.
- A tak po prawdzie, to jestem podobnego zdania – dodała brunetka po chwili, uśmiechając się szeroko. – Co zrobiłaś, że były takie pyszne?
- Próbowałaś? – zdziwiłam się.
- Oczywiście – roześmiała się. – Więc jak? – ponagliła, a ja podeszłam do nich pochylając się lekko do przodu.
- Sekret tkwi w karmelu – szepnęłam konspiracyjnym szeptem, palcem dotykając ust i dając znak, żeby nie mówili tego na głos. Oboje parsknęli śmiechem, a ja posłałam im ciepły uśmiech.
- Musisz upiec ich więcej – powiedział w końcu Michael, a ja kiwnęłam głową.
- Kiedy tylko znajdę czas – obiecałam, zakładając na siebie cienki sweterek. – Do jutra – pożegnałam się i opuściłam pomieszczenie. Wygrzebałam kluczyki od samochodu i spokojnym krokiem ruszyłam na miejsce w którym go zaparkowałam. Ale stanęłam jak wryta, bo po aucie nie było śladu. Z przerażeniem rozejrzałam się dookoła, a potem z niedowierzaniem przetarłam oczy. Ale miejsce nadal było puste. Poczułam jak moje ręce zaczynają się trząść, a na usta ciśnie się milion przekleństw. Jak to się w ogóle do cholery mogło stać? Usłyszałam śmiech Raini i trzask drzwi wejściowych i czym prędzej do niej podbiegłam.
- Ukradli mi samochód – poinformowałam ją, nieco płaczliwym głosem, a dziewczyna spoważniała.
- Co? – zapytał Michael, a ja przełknęłam ślinę.
- Może po prostu zapomniałaś, gdzie go zostawiłaś – zaproponowała niepewnie brunetka, ale pokręciłam głową.
- Nie. Na pewno stał tam – rozpaczliwie wskazałam na jedno z parkingowych miejsc.
- A może ktoś go po prostu przestawił – zastanowił się Michael, a Raini się skrzywiła. – Musimy obejść parking – zadecydował chłopak, a ja posłusznie ruszyłam przed siebie jak w transie świdrując wzrokiem, wszystkie marki w poszukiwaniu swojej ukochanej toyoty. Nim się obejrzałam wróciłam do punktu wyjścia, a wędrówka zajęła mi około godziny. Raini szybko do mnie dołączyła, ale po szatynie nie było śladu.
- Laura! – rozległo się gdzieś dalej, a ja zdenerwowana odwróciłam wzrok. Brunetka pociągnęła mnie za rękaw i zaraz potem znalazłyśmy się koło Michaela, który wpatrywał się w coś ukrytego za drzewami. Podeszłam bliżej i z zaskoczeniem zauważyłam, że to właśnie moje auto. Odetchnęłam z ulgą, rzucając się przyjaciołom na szyję.
- Strasznie dziękuję – krzyknęłam ucieszona i wsiadłam do środka. – Macie jak wrócić? – zapytałam jeszcze, a oni oboje zgodnie pokiwali głowami.
- Nie ma za co i do zobaczenia – podsumowała Raini, a ja skinęłam głową i ruszyłam przed siebie. Odłożyłam torbę na siedzenie pasażera, ale ze zdziwieniem odkryłam, że leży na niej kartka, wyrwana z mojego notesu, który zwykłam trzymać w schowku. Prawą ręką zapaliłam światło i podniosłam papier. Na samym środku zauważyłam autografy Caluma i Rossa i o mało nie krzyknęłam ze złości. Zgniotłam papier i odrzuciłam go w kąt, naciskając pedał gazu.

Maia leżała koło mnie z ciekawością w oczach gładząc po policzku i co jakiś czas przywierając do moich warg. Nigdy się jej to nie nudziło, mi wręcz przeciwnie. Miałem jeszcze trochę pracy, ale nie pozwalała mi wstać, cytując obietnicę, którą złożyłem po południu. Odczekałem chwilę i w końcu zniecierpliwiony jej gierkami, wpiłem się w malinowe usta, wywołując jej śmiech. Szybko znalazłem się nad kobietą i właśnie wtedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi frontowych. A potem do pokoju wparowała Laura, rzucając we mnie jakąś białą kulką i wcale nie przejmując tym, w jakiej sytuacji mnie zastała.
- Spędziłam ponad godzinę szukając mojego samochodu, bo tobie i Calumowi zachciało się żartów! – krzyknęła zdenerwowana. – Myślałam, że ktoś mi ukradł samochód! – dodała, a ja zaśmiałem się pod nosem. Dziewczyna podeszła do stojącego niedaleko kartonu i z premedytacją wyrzuciła jego zawartość na podłogę, rzucając we mnie poduszką, którą znalazła na wierzchu. Maia obrzuciła ją zirytowanym spojrzeniem, a szatynka westchnęła.
- Rozpętałeś wojnę, panie Lynch– stwierdziła, dumnie unosząc głowę. – Przygotuj się na zemstę – dodała i opuściła pokój.
~~~~
I jest!  Po dwóch dniach, ale jest xD Głosujcie w ankiecie, bo jestem ciekawa czy opłaca mi się prowadzić tego bloga i czy jest sens żebym pisała rozdziały...
Miśkaa^.^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz