- Nie możesz się tak przejmować. Weź pod uwagę oglądalność serialu –
stwierdziłem, obserwując jak Laura z naburmuszoną miną upija kolejne łyki drinka.
- Masz rację – przyznała w końcu, sięgając po scenariusz
leżący nieopodal na jednym z wielu pudeł rozstawionych po całym pokoju.
Po premierze pierwszego odcinka, mimo obaw szatynko, dostaliśmy zielone
światło i przenieśliśmy się do Miami, ale że jeszcze nic do końca nie
było pewne, Laura wynajęła mieszkanie niedaleko planu i przez kilka
najbliższych dni, dopóki sam czegoś nie znajdę, pozwoliła zająć wolny
pokój. Mieszkała z Raini i Kaylą*, ale los bohaterek, które grały nie
był pewny, więc obie musiały być przygotowane na spakowanie walizek i
wyjazd.
- Opowiedz mi coś o sobie, Austin – powiedziała dziewczyna,
przechylając głowę na bok i z westchnieniem przeglądając skrypt.
Przywykłem już, że bardzo często używała imienia Moona w
stosunku do mnie, ale zdarzało się to tylko wtedy, kiedy chciała
odwrócić uwagę od swojej osoby.
- Cóż od małego potrafię śpiewać, moim przyjacielem jest Dez. Nie wiem po co Ci ten zeszyt. Wszystko u mnie w porządku, a u ciebie? –
odparłem z ironią, a dziewczyna zachichotała.
- Jestem nieźle
wstawiona – stwierdziła. – Śmiać się z czegoś takiego – wzdrygnęła się
teatralnie, ukazując w uśmiechu białe zęby. – Dobry z ciebie towarzysz
nocnych rozterek, Ross, ale wygląda na to, że muszę nauczyć się tekstu i
iść spać.
Nie mogę się doczekać – szepnęła, wstając i chwiejnym krokiem podchodząc
do drzwi.
- Słodkich snów – powiedziałem, a dziewczyna skinęła głową
i wyszła. Westchnąłem głęboko, wyjmując z kieszeni telefon i wykręcając
numer do Mai.
- Tak? – odezwał się znajomy głos.
- Nie śpisz? – zdziwiłem się, a dziewczyna odpowiedziała śmiechem.
- Proszę cię. Przyszła Lisa* i mamy swój mały, babski wieczór – poinformowała, a ja zacmokałem z niezadowoleniem.
-
Towarzystwo Lisy nie wróży niczego dobrego. Nie wychodź na zewnątrz, bo
z nią u boku wpakujesz się w kłopoty – odparłem, przypominając sobie
czasy, kiedy to przyjaciółka szatynki rzuciła się na jednego z
paparazzich i wytrąciła mu aparat z rąk. Niestety inni fotografowie
zdążyli to uwiecznić i następnego dnia zdjęcia wyciekły do sieci. A
ostatecznie minęło trochę czasu, zanim wszystko ucichło.
- Nie przesadzasz? Nie jestem małą dziewczynką, poradzę sobie – zrobiła znaczącą pauzę, a potem westchnęła. – Kiedy wrócisz?
-
Wiesz, że teraz nie mam czasu. Ale tym razem to ty możesz mnie
odwiedzić – podszedłem do okna, opierając się o parapet i przyglądając
się nielicznym przechodniom, przemarzającym szary chodnik.
- Może się skuszę – stwierdziła po namyśle.
- Stęskniłaś się? Nie mogę w to uwierzyć – udałem zdziwienie, starając się nie roześmiać.
-
Oczywiście, że nie tęsknie. W końcu jakie podstawy do tęsknoty ma
kobieta, która nie widziała swojego chłopaka od kilku tygodni –
zironizowała szatynka, a gdzieś w słuchawce rozległo się nawoływanie.
- Niech zgadnę, Lisa wzywa – powiedziałem niechętnie, a Maia przytaknęła.
-
Jutro kupię bilet i zadzwonię – poinformowała. – Do zobaczenia –
dodała, szybko kończąc połączenie. Odłożyłem komórkę, kręcąc głową z
dezaprobatą. Potem odwróciłem się na pięcie i idąc, zgasiłem wszystkie
światła. Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.
- Czas wstać! – krzyknąłem, wchodząc do pokoju brunetki i ściągając z
niej kołdrę. Dziewczyna wydała z siebie pomruk niezadowolenia i ręką
spróbowała namierzyć pościel, która aktualnie znalazła się na podłodze.
Przyjrzałem się jej z zaciekawianiem, ale nawet nie otworzyła oczu.
Zwinęła się w kłębek, głębiej wtulając w poduszkę i ponownie spróbowała
usnąć.
- Wody – usłyszałem zachrypnięty jęk i zaśmiałem się pod
nosem, podchodząc do biurka, biorąc z niego butelkę i podając swojej
towarzyszce. Laura zgrabnym ruchem odkręciła korek i wzięła kilka sporych
łyków, po czym leniwie zerknęła na zegarek.
- Szósta rano? – jęknęła, opadając z powrotem na plecy.
- Wstawaj, skarbie – rzuciłem, kierując się stronę drzwi.
-
Nie mogę – odparła i spojrzała na mnie znacząco. – Boli mnie głowa –
poinformowała, powoli wstając z łóżka i podchodząc do jednego z pudeł.
Szybko wyjęła niebieską koszulkę i jeansy, a potem udała się w stronę
kuchni. Z kolejnego kartonu wyciągnęła jakieś tabletki i połknęła dwie,
nie myśląc nawet o popiciu ich. – Gdzie Raini?
- Wyszła –
stwierdziłem, spoglądając na zamknięte drzwi pokoju blondynki. Laura pokiwała głową i bez słowa pomaszerowała do łazienki. Po kilku minutach
wyszła, ubrana w wcześniej zabrane rzeczy i rzuciła nieco kusą piżamę na
łóżko, spoglądając na mnie.
- Cieszę się, że mnie nie zostawiłeś.
Nie mogłabym prowadzić – stwierdziła znacząco, a ja posłałem jej
uśmiech. Chwyciłem kluczyki od samochodu i ruszyłem w stronę wyjścia.
Brunetka z kolei szybko spakowała kilka drobiazgów do czarnej torby,
zabrała po drodze jedną z bułek, leżących na blacie w kuchni i do mnie
dołączyła.
- O! Znalazł się jadowity wąż – powiedziałam, uśmiechając się lekko i odwracając się po to by wziąć zeszyt. – Ally, proszę pomóż – powiedział Ross biorąc gitarę do ręki. Jedną nogą oparł się o stołek od pianina, ale od był dalej i runął na podłogę.– Cholera jasna – syknął, a kiedy
podniósł wzrok, chyba zdał sobie sprawę, że zarówno Ja, jak i Raini wraz z Calumem
zwijają się ze śmiechu. – To boli – mruknął nadąsany, próbując
rozmasować kość ogonową. Rudzielec, nadal śmiejąc się wniebogłosy, podszedł
do niego i spróbował pomóc wstać, ale za każdym razem kiedy na niego spojrzał, zalewała go fala śmiechu. Po chwili dołączyła się brunetka i jakimś
cudem udało im się gosię podnieść. Jak się później okazało cała ekipa miała z niego niezły ubaw. - Nie dąsaj się – zachichotałam, przytulając go do siebie i próbując stłumić spazmy śmiechu.
- Nadal ma taką minę – szepnął Calum w stronę Raini, a ja Lynch zgromnił go wzrokiem.
- Słyszałem to – poinformował, pokazując mu język.
Kilka godzin później stałam w studiu 'Helen Show'. Miałam na sobie bardzo ładną malinową sukienkę wraz z kremowym sweterkiem. Calum cały czas rzucał jakieś śmieszne uwagi. Ross i ja cały czas się z nich śmialiśmy. Humor już mu się poprawił. Stanęłam przodem sdo telewizora, aby widzieć program.
-
Akcja! – usłyszałam i odwróciłam się. Przybiegł Ross.
-Ally musisz zagrać na bi nasz pianista zachorował.
-Nie ja nie zagram!-Mówiąc to tak zamachnęłam się ręką i telewizor spadł na ziemię. Ekran był podzielony na małe kawałeczki. - Boże – szepnęła Raini i
spróbowała to urządzenie złapać, tak samo zresztą i ja. Ale ostatecznie wylądował
na betonowej posadce, rozbijając się na kawałki. Przekrzywiłam głowę z
zaciekawieniem oglądając kawałki ekranu rozrzucone pod moimi stopami.
- Ups – skwitowałam, przygryzając dolną wargę.
-
Może nie zauważą – szepnęła dziewczyna, rozglądając się dookoła i nogą
odgarniając resztki na bok. Parsknęłam śmiechem, popychając ją delikatnie i odwracając się do Heatha siedzącego na krześle kilka metrów
dalej. – Nie się nie stało! – wrzasnęłam, a szatyn pokręcił
głową, próbując ukryć uśmiech. Ross za to nie krył się wcale. Śmiał
się do rozpuku, razem z Kevinem, który ukrył twarz w dłoniach. Jego
ramiona drgały delikatnie, co wskazywało na ogarniające go fale śmiechu.
-
Mark, będziesz musiał kupić nową rzeźbę – wychrypiał po chwili,
uspokajając się trochę. Jeden z członków ekipy przytaknął i szybko
zanotował coś w grubym notesie, odchodząc nieco dalej.
- To po prostu nie mój dzień – dodałam, znowu niczym mała dziewczynka pokazując Rossowi język i uśmiechając się wesoło do Raini i Caluma.
Zarzuciłam torbę na ramię, otwierając drzwi studia i wychodząc na
świeże, wieczorne powietrze. Nareszcie. Odetchnęłam głęboko, rozglądając
się za czarnym BMW, ale zanim zdążyłam zrobić choćby krok dalej, auto
zjawiło się przede mną, a ze środka wyjrzał Calum.
- Wsiadaj – rzucił, a ja posłusznie wykonałam polecenie.
-
Dzięki, że się zgodziłeś. Ross skończył dzisiaj wcześniej i nie było
sensu, żeby czekał na mnie kilka godzin – stwierdziłam, a rudzielec kiwnął
głową.
- Mieszkacie razem? – zdziwił się, a ja przytaknęłam.
- Na razie. Razem z Raini i Kaylą. Ale chyba już słyszałeś, że ta druga wyjeżdża? – zapytałam.
- Kayla? – potwierdziłam. – Tak. Trochę szkoda – przytaknął, a ja westchnęłam.
- A ty gdzie mieszkasz? – zaciekawiłam się.
- Niedaleko. Na razie wynajęliśmy mieszkanie razem z Michaelem* – poinformował, a ja zmarszczyłam czoło.
- O nie – jęknęłam, przypominając sobie, co obiecałam dzisiaj Trevino i Raini.
- Co się stało?
-
Michael powiedział dzisiaj, że jest fanem ciasteczek czekoladowych, a
ja założyłam się z Raini. Obie mamy zrobić je według swojego przepisu,
a on będzie oceniał – wyjaśniłam, a Calum uśmiechnął się delikatnie.
- W takim razie powodzenia – powiedział, zatrzymując się przed wejściem do mojego domu.
-
Przyda się – odpowiedziałam. – Do zobaczenia. – dodałam jeszcze i
zatrzasnęłam drzwi samochodu. Wbiegłam po schodach i znalazłam się w
środku. Rzuciłam torbę na jedno z wielu pudeł, nadal rozstawionych po
kątach. Szybko wyjęłam wszystkie potrzebne produkty i umyłam ręce, by
potem zająć się przygotowywaniem masy.
- Nie mów, że ty też – usłyszałam głos Rossa tuż nad uchem i aż podskoczyłam.
- Zwariowałeś? – odetchnęłam głęboko, odwracając się w jego stronę. – Nie skradaj się tak więcej.
- Też robisz ciastka? – ponowił pytanie, ignorując moją wypowiedź i unosząc brwi.
- Jak to też? – odparłam, wracając do przerwanej czynności.
- Raininiedawno skończyła – stwierdził, opierając się o blat.
- Założyłyśmy się, która zrobi lepsze – poinformowałam.
- Jesteś zła? – zapytał zaskoczony po chwili, a ja pokręciłam głową.
- Nie. Jestem tylko nieco zirytowana tym, że cały dzień się ze mnie śmiejesz – rzuciłam, a Ross uniósł kąciki ust.
-
A nie uważasz, że twoj dzisiejsza wpadka były niezwykle zabawne? –
zapytał, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Odwróciłam się niechętnie,
wzruszając ramionami.
- Tylko trochę – rzuciłam po chwili.
Resztę
wyuczonych czynności wykonałam w milczeniu, czując na sobie nieco
zdezorientowany wzrok blondyna. W końcu, po kilku długich minutach,
mogłam wyjąć srebrną blaszkę z piekarnika i postawić ją na blacie, aby
ciastka przestygły. Potem podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej
paczkę papierosów, odpalając jednego. Szybko otworzyłam okno, żeby dym
nie rozprzestrzenił się po całym domu.
- Palisz? – zdziwił się Ross, a ja wskazałam na małą rurkę trzymaną w dłoni.
- Okazjonalnie. A ty? – odparłam od niechcenia, zaciągając się delikatnie.
- Paliłem – rzucił obojętnie. – Jaką masz okazję teraz? – wzruszyłam ramionami.
-
Zrobiłam ciasteczka – odparłam po namyśle, wpatrując się w ludzi
przemierzających ulicę. – Zaprzeczam samej sobie, ćwiczę jogę i palę –
mruknęła, jakby do siebie.
- Rany, są świetne – doszedł do mnie
znajomy głos, sprawiając, że odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jak Ross zabiera kolejne ciastko z tacki. Szybko zgasiłam papierosa i
podbiegłam do niego, odpychając delikatnie.
- Są na jutro – powiedziałam z wyrzutem.
- Czego do nich dodałaś? – zapytał, uśmiechając się przebiegle.
-
Karmelu – westchnęłam, przekładając ciastka na talerz i przykrywając je
drugim. Blondyn chciał coś odpowiedzieć, ale właśnie wtedy przerwał mu
dzwonek telefonu. Zerknął na wyświetlacz, marszcząc czoło.
- Twoja
dziewczyna? – spytałam, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i
potwierdził skinieniem głowy. Potem szybko wycofał się do siebie,
zostawiając mnie samą w kuchni.
*Kayla- na potrzeby opowiadania
*Michael- też na potrzeby opowiadania tylko, że on zostanie dłużej
*Lisa- postać zmyślona
~~~
Hey, hello :D To jest drugi rozdział. Ha ha Tak bardzo wczoraj mi się nudziło, że na drugi dzień jest! Trochę dużo osób zmyśliłam... Ale tam stała obsada jest bardzo mała i dosyć często znajdą się osoby, które zostaną na dłużej lub krócej ;] Proszę polecać i komentować mojego bloga ;/ :)
Miśkaa^.^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz