wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 8

 Zapukałem do drewnianych drzwi z cichą nadzieją na nieobecność szatynki . Ostatnio nie potrafiłem się z nią dogadać. Nawet teraz nie wiedziałem co powiedzieć. Po kilku sekundach usłyszałem charakterystyczne kliknięcie zamka i w drzwiach stanęła wysoka dziewczyna o kasztanowych włosach i jasnozielonych oczach wpatrujących się we mnie z kpiną. Była bardzo szczupła, a na jej podłużnej twarzy gościł złośliwy uśmieszek. Te malinowe usta już nie raz mi zaszkodziły. Wydobyła się z nich niezliczona ilość plotek i oszczerstw, ale Maia nadal uważała dziewczynę za niewiniątko. W garderobie Lisy od zawsze przeważały stonowane barwy i kobieta także tym razem nie zrobiła wyjątku, dodatkowo podkreślając swoją urodę mocnym makijażem.
- Ach Ross– westchnęła teatralnie, nonszalancko opierając się o futrynę i tym samym zagradzając mi przejście.
- Dobrze wiesz, że nie przyszedłem do ciebie – warknąłem w odpowiedzi, delikatnie mrużąc oczy. Ale tak jak się spodziewałem odpowiedział mi tylko cichy chichot.
- Twój problem polega na tym, że Maia wcale nie chce cię widzieć – mruknęła przyglądając się pomalowanym na granatowo paznokciom.
- Nie ty decydujesz, paskudo – powiedziałem, próbując wejść do środka, ale pewnie zastawiła mi drogę, zbytnio nie przejmując się tym, że odległość między nami zmniejszyła się do minimum. – Maia! – krzyknąłem na cały głos, uśmiechając się chytrze, kiedy na twarzy zielonookiej pojawiło się niezadowolenie.
- Kogo tu mamy – dobiegło mnie z głębi korytarza, a po chwili zaraz naprzeciw mnie pojawiła się wspomniana wcześniej szatynka.
- Mogłabyś ją zabrać? – zapytałem na pozór uprzejmie. – Nieco mnie mdli.
- Zdychaj, gnojku – syknęła w odpowiedzi Lisa, ale Maia nawet nie mrugnęła. Stała tam wpatrując się we mnie wyczekująco.
- Czego chcesz? – zapytała w końcu.
- Żebyś do mnie wyszła. Porozmawiajmy – rzuciłem ugodowo. Lisa zrobiła smutną minę i złapała się za serce w geście poruszenia.
- To takie wzruszające – szepnęła próbując zabrzmieć nieco dramatycznie, ale wyszedł z tego tylko cichy pisk.
- Marna z ciebie aktorka – prychnąłem pod nosem spotykając się ze srogim spojrzeniem kobiety.
- Wyjdę z tobą, kiedy tylko Lisa upewni się czy nigdzie w pobliżu nie czyha Laura– powiedziała w końcu Maia, a ja przewróciłem oczami, chwytając ją na dłoń i wyciągając za drzwi.
- Nie wygłupiaj się. A ty, paskudo, nie czekaj z kolacją – rzuciłem przez ramię ciągnąć swoją dziewczynę w stronę samochodu.

- Boże! Co ci się stało? – zapytałam, kiedy zauważyłam Stevena w hotelowym holu, który bezszelestnie próbował przedostać się do siebie, omijając moją sypialnie szerokim łukiem. Laura, która stała obok chłopaka rzuciła mi zmieszane spojrzenie, a sam brunet westchnął głęboko.
- Mała bójka – odparł obojętnie, starając się zasłonić napuchniętą część twarzy dłonią.
- Kevin cię zabije – mruknęłam nieco zmartwiona. – Miałeś w ogóle zamiar coś z tym zrobić? Jakieś okłady albo coś w tym stylu? – zapytałam z wyrzutem, ale Steven jedynie pokręcił głową z dziwnym wyrazem twarzy.
- To nic takiego – wtrąciła się Laura zapewne z zamiarem obrony chłopaka przed moimi wykładami o jego porywczości i bezmyślności, ale uciszyłam ją jednym ruchem ręki.
- Nie wiem co się stało, ale jak nie chcesz to nie mów. Pogódź się jedynie z faktem, że dzisiejszy wieczór spędzisz ze mną i mokrą szmatką na twarzy – mruknęłam tonem nieznoszącym sprzeciwu, wyciągając z kieszeni telefon i wysyłając Tylerowi smsa z informacją, że muszę odwołać nasze wieczorne spotkanie. Ponownie westchnęłam i kręcąc głową z dezaprobatą wciągnęłam bruneta do mojej sypialni, krótko żegnając się z Laurą.

- Chcesz mnie przekupić kolacją w mojej ulubionej restauracji – stwierdziła Maia, kiedy stanęliśmy w wejściu Aroma Cafe. Nie przepadałem za tym miejscem. Nowoczesny wystrój jak dla mnie nie dodawał wszystkiemu zbytniego uroku. Wnętrzu brakowało smaku i klasy, ale nie odezwałem się nawet słowem. Bywałem tu już tyle razy, że kolejny nie robił różnicy.
- Od razu przekupić – mruknąłem w odpowiedzi, kiedy na twarz Mai mimowolnie zaczynał wkradać się ciepły uśmiech. Tej prawdziwej Mai, nie tej zdominowanej przed Lisę. – To będzie po prostu nasz wieczór – dodałem, wchodząc do środka i zajmując stolik w rogu. Opadłem na czerwoną kanapę, która całkowicie nie współgrała z beżowymi ścianami i wyciągnąłem dłoń do kobiety w zapraszającym geście. Byłem pewien, że nawet jej nie podobał się ten cały wystój. Ale przychodziła tu z sentymentu. Jej rodzice zwykli byli ją tu zabierać, a teraz znajdowali się bardzo daleko. Za szerokim oceanem.

- Wyszły? – usłyszałem cichy szept bardzo blisko siebie i uśmiechnąłem się pod nosem. Leniwie omiotłem wzrokiem czarnowłosą modelkę, która od kilkunastu minut czekała aż jej koleżanki opuszczą studio. Powoli skinąłem głową i patrzyłem jak na twarzy kobiety, Meredith, pojawia się zadowolenie. – Więc wreszcie mam cię tylko dla siebie, Tyler – mruknęła, podchodząc coraz bliżej i muskając moje wargi swoimi. Przyciągnąłem ją do siebie, ślepo cofając się w tył, aż wreszcie wylądowałem na fotelu.  Meredith usiadła mi okrakiem na kolanach, chichocząc cicho i ociągając się z rozpinaniem guzików mojej koszuli.
- Mógłbyś chociaż zamknąć drzwi – usłyszałem znajomy głos i oderwałem od dziewczyny z rozbawieniem wpatrując się w stojącego w progu przyjaciela.
- Dokończymy jutro – szepnąłem na ucho Meredith, a dziewczyna niechętnie skinęła głową, udając się w stronę wyjścia. Ominęła przybysza i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Widzę, że jesteś w świetnym humorze – mruknął blondyn, przekrzywiając nieco głowę. Wzruszyłem ramionami.
- Jest się z czego cieszyć, David – odparłem wesoło, rozsiadając się wygodnie. – Uregulowałem sprawy z Raini i dla lepszego efektu przyłożyłem młodemu Smith’owi. O mało co nie popsuł mi interesów.
- Więc ta mała nadal się niczego nie domyśla? – spytał z lekkim niedowierzaniem, ale pokręciłem głową.
- Nie i dzięki temu mój wizerunek i układy są bezpieczne.
- Aż trudno uwierzyć, że nie zauważyła, że tylko ją wykorzystujesz – po raz kolejny wzruszyłem ramionami.
- Najwidoczniej jestem bardzo przekonujący.

- Więc możesz powiedzieć, że ci się podobało – powiedziałem z nutą niepewności, ale Maia milczała. – Och, daj spokój. Nie drocz się – posłałem jej uśmiech, który wreszcie odwzajemniła, dodając do tego serdeczny śmiech.
- Podobało mi się. Nawet bardzo – odpowiedziała stając na palcach i całując mnie niepewnie. Pogłębiłem pieszczotę i wszystko wydawałoby się idealne, gdyby nie błysk flesza gdzieś nieopodal. Oderwałem się od szatynki ze złością wpatrując w ciąg drzew za którymi stał jeden z fotoreporterów.
- Chodź – rzuciłem niechętnie, otwierając drzwi do samochodu i gestem nakazując jej wsiąść.
- Przepraszam – usłyszałem nagle gdzieś z boku i nieco zbity z tropu odwróciłem się w stronę dosyć młodej brunetki, trzymającej w ręku srebrną cyfrówkę i uśmiechającą się słodko. – Mogłabym prosić o zdjęcie – zapytała, a ja nie potrafiłem odmówić.
- Jasne – odpowiedziałem pewnie, ignorując nieco oburzone spojrzenie Mai i posłusznie obejmując drobną dziewczynę, uśmiechnąłem się do obiektywu. Tyle, że za nią przybiegła grupka nieco starszych koleżanek i rozmowa z nimi zajęła odrobinę dłużej niż planowałem. W końcu znalazłem się na miejscu kierowcy, pragnąc jak najszybciej opuścić parking. Byłem już po prostu zmęczony. Maia się nie odezwała. Nadal. Ale kiedy przejeżdżaliśmy koło spotkanych wcześniej dziewczyn i fotografa szatynka podniosła dłoń ze środkowym palcem uniesionym do góry. Posłała wszystkim złośliwy uśmiech i znowu spojrzała na przednią szybę. Lisa. Lisa niewątpliwie zachowałaby się tak samo. Miałem dosyć. Serdecznie dosyć tych jej humorków i tego, że nie może pogodzić się z rozwojem mojej kariery, zaznaczając przy tym, że Lisa jest dla niej kimś w rodzaju mentorki. Zatrzymałem się pod białym domem, zaciskając zęby.
- Idź już, Maia– rzuciłem krótko, ale kobieta ani drgnęła.
- Nie wchodzisz? – zapytała zdziwiona, a ja zaśmiałem się bezgłośnie.
- Cóż, nie mam siły użerać się z twoją przyjaciółką. Poza tym, chciałbym, żebyś przyjęła do wiadomości, że z nami koniec – powiedziałem pewnie, obserwując szok i gniew malujący się na twarzy mojej towarzyszki. – Nie wiń mnie. Próbowałem, jak sama zauważyłaś, wszystko naprawić, ale to jak się zachowujesz jest nie do przyjęcia. Mała kopia Lisy. Nie chcę takiej dziewczyny. Już po prostu do siebie nie pasujemy – wyjaśniłem spokojnie, ignorując łzy, które zebrały się w oczach szatynki.
- Cóż, ja uważam inaczej – odezwała się drżącym głosem. – Ale skoro tak zdecydowałeś, to wracaj do swojej Laury– dodała i czym prędzej wysiadła z auta, trzaskając drzwiami.
- Maia do cholery! – krzyknąłem z poirytowaniem, ale nie zawróciła. Wbiegła do domu, nawet się nie odwracając. Ukryłem twarz w dłoniach, kręcąc głową niedowierzająco. A potem po kilku minutach ruszyłem z podjazdu, próbując pozbyć się poczucia winy i pocieszając, że dzięki temu, co zrobiłem przynajmniej nie będę musiał oglądać Alissy Woodland po raz kolejny.

Lot miał przebiegnąć szybko i bezboleśnie. Siedziałem na fotelu – zwyczajowo obok Caluma– bez zainteresowania śledząc widoki za oknem. W głowie miałem mętlik. Nie wiedziałem czy żałować tego, co wczoraj zrobiłem czy może cieszyć się odzyskaną wolnością. Co jakiś czas zerkałem na Laurę siedzącą niedaleko i w ramach odskoczni zastanawiałem się nad tym co Calum przekazał mi dwa dni temu. Musiałem mu to przyznać. Była piękna.
- Przepraszam – usłyszałem nad głową i uniosłem wzrok. W reakcji na kobietę, którą miałem przed sobą  zamarłem. -  O, to ty Ross. Coś mi się właśnie zdawało, że widzę znajomą twarz – szepnęła Lisa, chichocząc niepokojąco.
- Co tu robisz? – zapytałem osłupiały, ale zielonooka wzruszyła ramionami, ukradkiem przyglądając się pannie Marano i układając usta w grymas.
- Myślę, że wiesz – odparła. – Muszę pomścić moją przyjaciółkę – szepnęła z zadowoleniem, powoli oddalając się ode mnie. Opadłem na siedzenie, wzdychając głęboko i pozostając w głębokim szoku. To musiał być koszmar. Lisa nie mogła lecieć za mną do Miami . Z drugiej strony, wiedziałem, że była do tego zdolna.
- Kto to? – spytał Paul z nutą ciekawości w głosie.
- Kłopoty – odparłem krótko.
~~~~
No to drugi ;3 Następny dodam jutro lub pojutrze ;))

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Miśkaa^.^

1 komentarz: