czwartek, 9 października 2014

Rozdział 12

 - Coś się stało? – spytała Raini, opierając się o ścianę i ze ściągniętymi brwiami przyglądając się jak z drżącymi rękoma próbuje skupić się na scenariuszu. Pokręciła głową i zamknęła drzwi garderoby, a potem usiadła w fotelu naprzeciwko mnie.
- Austin i Ally nie powinni być razem, nie uważasz? – mruknęłam kartkując skrypt.
- Laura– powiedziała łapiąc mnie za ręce i zmuszając do spojrzenia w oczy. – Co ci się stało?
- Wiesz, denerwuje się. Zawsze się denerwuje przed kamerami. Nie lubię być w centrum uwagi – przewróciła oczami i mnie puściła. Zacisnęłam zęby, wiedząc, że czegokolwiek bym nie powiedziała, brunetka i tak wyczuje moje kłamstwo. – Całowałam się z Rossem– Cisza. Długie milczenie, a potem chichot. Dziewczyna zakryła usta, widząc moją kwaśną minę.
- I tylko dlatego jesteś zdenerwowana? – kolejny chichot.
- Nie powinnam tego robić. Poza tym byłam pijana – westchnęłam. – To kolega z pracy.
- Pierwszy krok jest najtrudniejszy. Później pójdzie gładko – uśmiechnęła się Raini, ale pokręciłam głową.
- Nic nie pójdzie gładko. Nie będzie żadnego później – wstałam. – Będę się zachowywać, jakby nic się nie stało.
- A jeśli jemu się podobało? – zasugerowała przyjaciółka. Przełknęłam ślinę. Mi się podobało. Stop. Nie myśl o tym. Nakazałam sobie w myślach.
- To już raczej jego sprawa. Nie powinien w ogóle zaczynać. A co u ciebie? – Raini posmutniała.
- Powiedziałam Steven’owi, że to się nie uda i że powinien zająć się swoją dziewczyną – odpowiedziała.
- I żałujesz? – wzruszyła ramionami.
- Sama już nie wiem. Tyler zachowuje się ostatnio strasznie dziwnie. Jakby mnie unikał.
- Zaproś go tutaj. Wybadamy sytuację – Raini uśmiechnęła się lekko.
- Dobry pomysł.

- Chodzi ci o coś konkretnego? – mruknęła Lisa, kiedy usiadłem obok niej w korytarzu i podsunąłem pod nos paczkę chipsów. Spojrzała na nią sceptycznie i wróciła do przyglądania się drzwiom wejściowym. Westchnąłem przeciągle.
- Chciałem tylko porozmawiać. Bo widzisz doszedłem do wniosku, że powinnaś odpuścić Rossowi. Odrzucił cię, zostawił Maię, ale jestem pewien, że obie się jakoś pozbieracie i znajdziecie kogoś innego. Po co ta zemsta? – zapytałem, podjadając przekąskę.
- Nie zrozumiesz – oparła łokcie na kolanach i przymknęła oczy.
- Chcę zrozumieć, ale mi nie pozwalasz.
- To nie jest tak, że otworzę się przez chłopakiem, który zeszłego wieczoru próbował zmusić mnie do wyjazdu. Pośrednio oczywiście. Ale wiesz, twoje żarty mnie nie bawią – udałem, że dławię się powietrzem, słysząc jej słowa i przyłożyłem rękę do serca.
- Ranisz mnie.
- Więc trzymaj się z daleka.
- Przyjadę po ciebie dzisiaj wieczorem, zabiorę na kolację, taką prawdziwą, i wszystko mi wyjaśnisz – uśmiechnąłem się promiennie, ale Lisa tylko skrzywiła.
- Nigdzie nie idę.
- Na co właściwie czekasz? – zignorowałem odpowiedź.
- Na Rossa. Musi dostać za to, że mnie wczoraj wystawił.
- Wysłał zastępstwo.
- A sam poleciał do Laury. Cudownie – wstała, odwracając się do mnie przodem.
- Wyglądają razem tak słodko – zacząłem, uśmiechając się krzywo. Lisa wydawała mi się nieco zabawna ze swoimi motywami i humorkami. Chciałem dowiedzieć się więcej, ale uparcie mi na to nie pozwalała, co tylko zachęcało do dalszych działań. – Brakuje ci chłopaka. Mogę kogoś załatwić, jeśli chcesz.
- Nie szukam chłopaka.
- Gadanie. Kochanie, jeszcze będziesz mi wdzięczna za pomoc  – wstałem, a w mojej głowie rodził się już plan. – Szykuj się na niespodziankę.

Wślizgnąłem się do studia tylnymi drzwiami, ruszając prosto do garderoby, a potem szybko na plan. Heath pomachał mi z drugiego końca sklepu Dawnson'ów. Uśmiechnąłem się do niego lekko, a potem rozejrzałem po twarzach zebranych. Zmarszczyłem czoło, kiedy nagle na moim ramieniu zacisnęła się dłoń.
- Nie ma tu Laury– powiedział Calum, odgarniając włosy do tyłu. Wzruszyłem ramionami.
- Nie jej szukałem – skłamałem, a Worthy spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- No pewnie, że nie. Tylko mówię – wzruszył ramionami.
-Ross , mógłbyś na chwilę zajrzeć do Kevina? Zdaje się, że ma do ciebie sprawę – zagadnęła Raini, przechodząc obok i ciągnąc Caluma za sobą. – Chodź już, nie tutaj kręcisz swoje sceny – zaśmiała się, kiedy rudzielec odskoczył i uśmiechnął się triumfalnie.
Wolnym krokiem ruszyłem szarym korytarzem, ale zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem Laurę, opartą o ścianę przy drzwiach do biura Kevina. Odwróciła głowę w moją stronę i wyprostowała się gwałtownie. Otworzyła nieco szerzej oczy i zacisnęła wargi, ale potem ukryła twarz za włosami.
- Dzień dobry – przywitałem się wesoło. Niechętnie skinęła głową, osuwając się po ścianie i siadając na podłodze. – Nie zamierzasz ze mną rozmawiać?
- To zależy o czym – mruknęła. Usiadłem naprzeciwko niej, śledząc każdy jej ruch. Po kilku minutach milczenia, wreszcie spojrzała mi w oczy.
- Ładną mamy dziś pogodę – zironizowałem, ale tylko wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jeśli chodzi o wczorajszy wieczór, to chciałabym, żebyś nie traktował go zbyt…poważnie. Byłam pijana i w ogóle. Nie powinniśmy, no wiesz – zacięła się, wywołując na mojej twarzy uśmiech.
- Całować się?
- Właśnie – pokiwała głową. – Jesteśmy tylko przyjaciółmi i w dodatku pracujemy razem.
- To ma coś do rzeczy? – zdziwiłem się, ściągając brwi.
- Nie spotykam się z kolegami z pracy – odparła. Milczałem. No cóż, nie takiego obrotu sprawy się spodziewałem.
- Ale podobało ci się? – spytałem, kiedy drzwi do biura się otworzyły i stanął w nich Kevin.
- Cześć, wchodźcie – powiedział i z powrotem zniknął za drzwiami. Oboje wstaliśmy i ruszyliśmy do pomieszczenia. Przepuściłem Laurę pierwszą, a potem zamknąłem za nami drzwi. Pokój nie wyglądał jakoś niezwykle. Duże, drewniane biurko stało na środku, zawalone stosem papierów i długopisów. Monitor lekko odcinał się od białego morza i został przesunięty w sam kąt. Żaluzje były przysłonięte, tworząc w pomieszczeniu półmrok i rzucając cienie na beżowe ściany. Na ścianie po prawej wisiała korkowa tablica, zapełniona różnokolorowymi kartkami i zdjęciami. Kevin usiadł na krześle obrotowym za biurkiem, a my zajęliśmy dwa miejsca naprzeciwko.
- Zanim przejdziemy do konkretów, chciałbym was spytać jak pracuje się wam z Richardem? – Laura prychnęła cicho, a ja uśmiechnąłem się na wspomnienie filmiku, który niedawno nagrał.
- Bez zastrzeżeń. Świetnie tu pasuje – odparłem bez wahania.
- Zgadzam się – dodała szatynka.
- To dobrze, bo zostanie na dłużej- mruknął Kevin machając długopisem. – Za to Lisa niedługo będzie musiała nas opuścić. Pojawiła się już w zbyt wielu odcinkach. Niby zawsze jest gdzieś w tłumie, ale ludzie w końcu zaczną ją zauważać. Biorąc pod uwagę kolor włosów – uśmiechnąłem się szeroko. Jeśli Kevin ją wyrzuci, nie będę musiał już jej tutaj widywać, co było jednoznaczne z brakiem przeszkód, jeśli chodziło o Laurę.
- No więc – zaczął Kevin nieco zmieszany. – Heath nigdy by was o to nie poprosił i kiedy to zaproponowałem, nakrzyczał na mnie i powiedział, że otruje we śnie – skrzywił się – Ale i tak postanowiłem wprowadzić ten pomysł w życie. Otóż, chciałbym żebyście udawali parę. W celach promocyjnych – mój uśmiech zbladł. Zacisnąłem usta, żeby się nie roześmiać i spojrzałem na Laurę. Źrenice się rozszerzyły, a buzię otworzyła na kształt litery ‚o’. W życiu nie miałem lepszej zabawy.
- Na początku chciałem zaproponować to Calumowi, ale doszedłem do wniosku, że to nie najlepszy pomysł. Słyszałem, że mają z Torrey większe plany na przyszłość, a ty Ross chyba ostatnio rozstałeś się z dziewczyną? – zwrócił się do mnie. Skinąłem głową, nadal próbując się nie roześmiać. – Wspaniale. Świetnie by to wyglądało. Zupełnie jakbyś zakończył związek dla koleżanki z planu. Genialne – prychnąłem, chowając twarz w dłoniach i tłumiąc chichot udawanym atakiem kaszlu. – Więc co wy na to?
- Nie mam nic przeciwko – odparłem bez wahania, spoglądając na Laurę. Trafiła mi się idealna okazja, żeby spędzać z nią więcej czasu.
-Lauro? – Kevin spojrzał na nią błagalnie. Głośno przełknęła ślinę.
- Nie ma sprawy – szepnęła słabym głosem. Kevin klasnął w ręce, rozsiadając się wygodniej w fotelu.
- Naprawdę będę zobowiązany. Możecie liczyć na podwyżkę. Tylko ani słowa Heathowi . To musi zostać między nami. Jeśli chodzi o paparazzich to na początku dajcie się złapać gdzieś razem, tylko proszę na razie żadnych pocałunków – Laura zbladła i spuściła głowę. – Ale za to, mogłabyś zostać u Rossa na noc. Na przykład dzisiaj. Postaram się przekazać adres do kilku magazynów i jestem pewien, że jeszcze wieczorem wyślą tam swoich ludzi. Nie będzie problemu? – pokręciłem głową, a Laura przytaknęła.
- Wolałabym już iść – mruknęła nieco obojętnie.
- Jasne, jesteście już wolni. Wielkie dzięki za pomoc – wstała i wypadła na korytarz, a ja zaraz za nią. Zaśmiałem się na widok jej zdegustowanej miny.
- Sama się zgodziłaś – uśmiechnąłem się szeroko, mierząc się z jej rozdrażnionym wzrokiem.
- Co nie zmienia faktu, że to nadal relacja czysto zawodowa.
~~~~
Hej, hej, hej! :)
Oto ja z kolejnym rozdziałem ;3 Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że tak rzadko dodaję posty :/ Pozdrawiam ;)

Miśkaa^.^

3 komentarze:

  1. Ross się cieszy a Laura nie za bardO hahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaj, Laura to strasznie skomplikowana osoba ;D Wiadomo, że jej się podobało, a mówi co inne xD

    OdpowiedzUsuń